poniedziałek, 23 grudnia 2013

VII.Najważniejsze to utrzymać gardę


                Zostało tylko parę kroków. Jeszcze tylko trochę do mojego celu. I rzeczą, które chciały mi to uniemożliwić, był sekretarz Naruto, stojący przed ogromnymi drzwiami prowadzącymi do Sali narad.
                 -Panno Haruno, Hokage-sama ma gości i prosił by…
 Nie zważając na jego słowa, odepchnęłam go jak najdalej od drzwi, nie bacząc na jego zdrowie. Bez chwili wahania otworzyłam z impetem drzwi doszukując się Naruto, który w moich myślach zostawał poddawany najgorszym i najcięższym torturom, jakie potrafiłam sobie wyobrazić.
Blondyn podniósł się z miejsca i z opanowaną miną piorunował mnie wzrokiem. Jakoś nadal nie potrafiłam się przyzwyczaić do czasami poważnej miny Uzumakiego, ale w tym momencie nie było to ważne. Stanęłam na drugim końcu stołu, gdzie nikt nie siedział i walnęłam bez skrępowania ręką.
 -Jak śmiałeś mnie z TYM kretynem dać znów do drużyny?!
Słyszałam ciche szepty, narastające z każdym momentem na sile. Dopiero teraz spojrzałam się na liczną widownię. Za to głowa wioski próbował wzrokiem dokonać na mnie morderstwa. Widocznie wybrałam sobie nieodpowiednią porę ta te wyjaśnienia, ale kto by na moim miejscu się nie wściekł z wiadomości, że jeden z twoich towarzyszy jest osobą, którą unikasz niczym ognia.
 -Sakuro Haruno, proszę stąd wyjść.
Oficjalny i donośny głos rozbrzmiał po sali, jednocześnie uciszając pogłos, jaki tworzyli zgromadzeni ludzie.
 -Żądam wyjaśnień! I to natychmiast!
By ukazać swoją większą frustrację, poraz kolejny uderzyłam niczemu winny stół. Tylko tym razem mocniej, prawie nie powodując dużych uszkodzeń.
Stałam się wyczytać coś jeszcze z tych odległych, matowych oczu, które cisnęły we mnie nieprzerwanie piorunami. Sama jestem zaskoczona, jak rola Hokage potrafiła na niego wpłynąć. Gdybym ktoś mi to powiedział pięć lat temu, zapewne wyśmiała bym go na oczach wszystkich. Teraz, czułam, a nawet wiedziałam, Naruto wydoroślał. Tylko nie wiedziałam czy z tego powodu cieszyć się, czy płakać. W końcu zawsze chciałam by wydoroślał, a w owym momencie stał się taki, jaki chciałam. Tylko, dlaczego akurat teraz?
W pewnym momencie usiadł na poprzednie zajmowane miejsce.
 -Chyba na dzisiaj będziemy musieli skończyć. Do widzenia. Uchiha, zostajecie.
Wyprostowałam się i spuściłam głowę. Momentalnie poczułam wyrzuty sumienia, a jednocześnie plułam w sobie twarz za moje impulsywne zachowanie. Czułam przeszywające spojrzenia, jakimi obdarowywały mnie wychodzące postacie. Dopiero, gdy usłyszałam szczęk zamykanych drzwi podniosłam głowę, by ujrzeć pozostałych w pomieszczeniu.
Jednak widząc dwójkę braci siedzących niedalekoUzumakiego, miałam ochotę po prostu wrócić do domu i więcej nie wychodzić. W końcu najpierw wparowałam na jakieś zabranie i przezwałam Sasuke kretynem. Gorzej być nie mogło, ale cichy głos we mnie powtarzał, że może się nie domyślił. Unikałam patrzenia na młodszego z braci. W głowie cały czas przewijał mi się obraz zakrwawionej katany, z której powoli skapują kropelki mojej krwi. Choć strach przed śmiercią z jego ręki przerażał mnie o wiele mniej niż sama styczność z nim prosto w twarz.
 -I musiałaś akurat mi przerwać zebranie z tak błahej sprawy?
Odezwał się pierwszy blondyn, który wygodniej rozsiadł się na swoim fotelu. Chwilowo trwałam w bezruchu, tworząc w głowie jakąś logiczną odpowiedź. Taka, która by GO nie obraziła, a jednocześnie uzyskałabym odpowiedz.
 -Prosiłam cię o mniej wygórowaną drużynę.
Ta odpowiedz wydawała mi się najodpowiedniejsza. Ręce mi się trzęsły, a kolana ledwo podtrzymywały ciężar ciała. Ukradkiem spojrzałam na Itachiego, który spoglądał to na mnie to na swojego brata.
 -Oj przestań,Sakura, Sasuke w końcu wrócił i powinnaś się cieszyć, to, że kiedyś próbował cię zabić…
 -Kryminalista zawsze pozostanie kryminalistą. Taki człowiek jak on nie zmienia się przy pstryknięciu palcami. Chciał zniszczyć Konohę!
I znowu się stało. Zdenerwowanie górowało sprawiając, że nie kontrolowałam tego, co mówiłam.
Chciało mi się płakać. I byłam temu bliska. Może cudem lub inną siłą to się nie stało. Nigdy nie spodziewałam się tego, że Naruto z taką lekkością może wypowiedzieć takie słowa. „Próbował cię zabić”, mogłam zginąć i gdyby nie ich pomoc, zapewne od dawna wąchałabym kwiatki od spodu.
W uszach cały czas odbijało się to zdanie „Sasuke wrócił, powinnaś się cieszyć”. Jednak ja się nie cieszyłam. Miałam po prostu ochotę uciec. Uchiha, może i był moją miłością, która gdzieś w najciemniejszych kątach serca zagnieździła się na stałe, ale również powodował strach. Strach, że wszystko, co kocham, mogę stracić z jego pomocą. Łącznie z wolnością od czegoś takiego, jak miłość.
 -Sakura! Co z tobą jest nie tak?!
Uniesiony głos Uzumakiego jeszcze bardziej mnie utwierdził w przekonaniu, że przesadziłam. Uraziłam tym Uchihów. Byłych kryminalistów, którzy za zgodą głowy wioski, zaczynają wieść nowe, spokojne życie.
 -Mogłabym się również ciebie o to spytać!
Nie zważając na nawoływania, odwróciłam się w kierunku drzwi, przez które uciekłam. Łzy same cisnęły mi się do oczu. Wiedziałam, że Naruto będzie mnie gonił. Będzie przepraszać za wszystko, nie wiedząc dokładniej, za co chowam do niego urazę.
Musiałam uciec, gdziekolwiek, bylebym nie musiała na nich więcej spoglądać.




Po łzach nastąpiła pustka. Byłam rozdarta. Nie wiedziałam, co myśleć. Zostało mi jedynie obserwowanie zasypiającej Konohy.
Nie czułam zimna ani powiewu wiatru. Jakby wszystkie czynności zostały przerwane.
 -Długo masz tu zamiar jeszcze siedzieć?
Zimny baryton dobił do moich uszu, powodując powrót skołatanej duszy do ciała. Podniosłam głowę na tyle, bym mogła ujrzeć migoczące gwiazdy.
 -Tyle, ile mi się będzie chciało.
Nie chciałam się mu jakkolwiek dogryźć. Powiedziałam to, co myślałam, chodź miałam wrażenie, że on odebrał to całkiem inaczej.
Szelest trawy uświadamiał mnie, jak blisko postać znajduje się mnie. Zadziwiającym faktem było to, iż owy osobnik ulokował sobie niedaleko jakby nigdy nic. Nadal nie miałam zamiar na niego patrzeć, bo co? Nie chciałam, by tu przychodził. W ogóle nie chciałam, żeby był w tej wiosce. Czułam, że bez niego świat byłby znacznie piękniejszy.
 -Naruto się o ciebie martwił. Itachi z resztą też.
Jakoś miałam ich wszystkich gdzieś głęboko. Zwłaszcza tego pierwszego. Postanowiłam jednak, iż przy najbliższej okazji przeproszę starszego Uchihę za ten tekst z gabinetu.
Prychnęłam tylko i schowałam głowę między kolana. Dopiero teraz poczułam chłód. To jednak nie był wystarczający argument, by mnie teraz ruszyć z miejsca. Ciekawość. Teraz byłam ciekawa, co Pan Wielki i Potężny chciał mi powiedzieć. To już taki typ. Nie przyjdzie do ciebie, jeśli nie ma interesu.
 -Zmieniłaś się.
Automatycznie spojrzałam na Sasuke. Nie wiedziałam, czy mnie uszy zmyliły lub sama sobie to wmówiłam. Byłam święcie przekonana, że to, co powiedział było jedynie wymysłem. Moim wymysłem, który miał polepszyć moją wartość.
 I choć nie miałam pewności, iż to on jednak powiedział, sama musiałam coś dopowiedzieć.
 -Ale dla ciebie zawsze pozostanę tą słabą, irytującą dziewczyną z drużyny.
Dopiero teraz mu się bliżej przyjrzałam. Wymężniał, zresztą jak większość chłopaków. I tylko to go różniło od tego Sasuke z Drużyny 7. Blada cera, czarne włosy i równie ciemne oczy, które niespodziewanie odwróciły się w moim kierunku. Żołądek podskoczył do gardła, a serce trzykrotnie przyśpieszyło swojego bicia. Miałam teraz idealną okazję by przyglądać się jego idealnej twarzy. Oblicza zdrajcy, kryminalisty, mordercy i mojej byłej miłości.
Westchnął głęboko, uciekając oczami jak najdalej od moich.
  -Nie zmuszaj się do czegoś tylko dlatego, że Naruto ci kazał. I tak to nie zmienia faktu, że wolałabym się od ciebie trzymać się jak najdalej.
Jego długa przerwa tylko bardziej mnie w tym utwierdzała. Uchiha Sasuke jest za dumny. To nie były jego słowa, tylko Uzumakiego. Ta cisza jeszcze bardziej mnie w tym utwierdzała.
 Podniosłam się z miejsca i pomasowałam miejsce, gdzie znajdowała się kość ogonowa. Otrzepałam jeszcze tylko spodnie i wolnym krokiem ruszyłam w kierunku domu, gdzie miałam nadzieje wziąć ciepłą kąpiel.
 -Aż tak bardzo nie ufasz ludziom, że nie potrafisz zaakceptować tego, że są tacy, którzy się zmieniają.
Stanęłam w miejscu, odwracając głowę w jego kierunku. Obserwował księżyc. A ja, stojąc w bezruchu, analizowałam jego słowa. Czyżby coś sugerował, chciałby mi powiedzieć, iż się zmienił. Czy wie, że dopóki nie pogodzimy się blondwłosy przywódca będzie mu cały czas uprzykrzał. Uchiha stanowią dla mnie zagadkę. Ich myśli i tok rozumowania całkowicie się różnią od mojego. Doświadczałam tego w obu przypadkach. Są nieprzewidywalni i nieobliczalni. A przynajmniej dla mnie.
 -Nie ufamy tylko tobie.
Miałam się ruszyć, ale pomimo tego nadal stałam. Wpatrzona w niebo i rozmarzona.
Zauważyłam, jak się podniósł i w swoim zwyczaju włożył ręce do kieszeni. Udając, iż nie zwracam na niego uwagi, stałam tak jak stałam. Fakt, że zbliżał się w moim kierunku i zatrzymał się tuż za moim plecami powodował ciarki. Dopiero czując ciepły oddech na swojej szyi odwróciłam się w jego kierunku. Różnica wzrostu wynosiła niecałą głowę, przez co musiałam porządnie zadrzeć swoją do góry.
 -Naprawdę się zmieniłaś. Na lepsze.
Wyminął mnie i poszedł w kierunku lasu. Ja, niczym zakorzeniona w ziemi, stałam żegnając sylwetkę młodego Uchihy zdziwionym spojrzeniem. Może faktycznie się zmienił. Może ma w zanadrzu jakiś plan, do którego potrzebne jest mu moje wsparcie. Tyle pytań,a odpowiedzi znała tylko jedna osoba. Sasuke Uchiha- człowiek, który jest dla mnie chodzącą zagadką.




Poranek, w porównaniu do wczoraj, w cale nie był lepszy. Z tą różnicą, że głowa bolała niemiłosiernie, a rodzice przyprowadzili do domu jakichś głośnych znajomych. Zasnąć nie mogłam, a z łóżka nie chciało mi się ruszać. Domyślałam się, że Itachi będzie zły. Ten tekst o kryminalistach, i na dodatek nie przyszłam na trening.
Zza ciemnych kotar wydobywał się promień, który strasznie mnie denerwował. Odwróciłam się na plecy i przykryłam się jeszcze bardziej kołdrą. Założyłam poduszkę na głowę, ale nadal słyszałam te krzyki. Co prawda, nigdy nie zdarzyło się, żeby moi rodzice zapraszali aż TAK głośnych znajomych. Nie mam im tego za złe, bo w końcu jest piętnasta. Normalni ludzie raczej już nie śpią. Tylko ja, jak głupia leżę w tym łóżku mając nadzieje, że hałasy ucichną, a ja będę mogła jeszcze pospać.
Zbyt dużo myślałam w nocy nad słowami Sasuke. On chyba naprawdę coś planuje, bo aż się człowiekowi nie chce wierzyć, że byłby w stanie coś takiego powiedzieć. Spać przez to nie mogłam doszukując się jakiś haczyków lub wskazówek na kolejny niecny plan młodego Uchihy. Ale jeszcze bardziej byłam świadoma, iż nigdy go nie zrozumiem. I ta sprawa mnie denerwowała.
 -Sakura, może byś wyszła z łóżka?
Zobaczyłam moją mamę, stojącą we framudze drzwi. Tak głośno było, że nawet nie usłyszałam, jak tu idzie. O tym, iż pukania też nie słyszałam, nie wspomnę. Osoba jaką jest moja matka nigdy nie puka do MOJEGO pokoju.
„W końcu to jest jej dom i ona go utrzymuje”- tradycyjne słowa, gdy proszę mamę o pukanie. W takich momentach tęskniłam za samotnym mieszkaniem w domku na uboczu Ki.
Obróciłam się na drugą stronę, gdzie promyk, w swej upartości, świecił mi po oczach.
 -Nie chce mi się. Idź lepiej do gości.
Usłyszałam tylko jej głośne westchnięcie, a po chwili hałasy ustały. W zamian w domu rozbrzmiewały szepty połączone z tupotem butów. Wielu butów. Zakryłam się jeszcze bardziej kołdrą myśląc, że wszyscy teraz się zbiorą u mnie w pokoju. Oczywiście, to co najgorsze w moim przypadku jest nieomylne.
 Kroki ustały, ale ktoś i tak się zbliżał. Ignorowałam, mając nadzieje, iż wszyscy mnie zignorują i sobie pójdą. Dopiero wyswobodziłam się z kołdry, gdy poczułam jak łóżko zaczyna się uginać.
 -Nie dziwie ci się, że nie chcesz wstać, Sakura! Cholernie wygodnie masz to łóżko.
Odwróciłam się w stronę Naruto, który bez żadnej krępacji leżał w MOIM łóżku i w MOIM pokoju. Pierwsze co zrobiłam to kopnięciem zwaliłam blondyna na podłogę.
 -Sakura, nie powinno się tak traktować Hokage!
Swoje kilka groszy musiała dodać matka. Dopiero teraz zobaczyłam, gości mojej mamy. Oprócz Uzumakiego przybyła Ino, Hinata i, o zgrozo, bracia Uchiha. Starałam się nie obserwować tego młodszego, co wychodziło mi prawie idealnie. Jednak prawie robi wielką różnicę.
Zakryłam się po samą szyję z wyraźnym mordem w oczach, obserwując podnoszącą się ofiarę.
 -Twoja mama ma rację. Nie powinnaś mnie zrzucać łóżka. Swojego najlepszego przyjaciela!
Chciałam mu odpyskować, że kto tu niby zachowuje się jak przyjaciel, ale w porę ugryzłam się w język. Wolałam, by rodzice nie dowiedzieli się o wczorajszej (w moim mniemaniu) aferze. Wystarczająco mi już starczy reprymend i zażaleń mojej matki. Coraz częściej się zastanowiłam, kto jeszcze musi przeżywać takie katusze.
 -Co wy tu robicie?
Wszyscy, jak jeden mąż, uśmiechnęli się. Nielicznym wyjątkiem był Sasuke, który cały czas miał tą swoją typową maskę. Ach, marzeniem byłoby kiedyś odkryć, co się dokładnie pod nią kryje.
 -Przyszliśmy cię odwiedzić. Poza tym dzisiaj chciałem urządzić takie małe przyjęcie. W końcu jak już spotkałaś się z Sasuke to nic nie stoi na przeszkodzie, co nie?
Jego uśmiech był dla mnie jak przyjemna wiadomość o burzy. Jakoś nie napędzała mnie myśl pójścia na jakiekolwiek przyjęcie. Na ostatnim jakoś mi się udało uciec, ale teraz oni mi raczej nie odpuszczą. Rodziców zapewne i tak już przekonali, więc wyrzucą mnie z domu na to przyjęcie.
Jeszcze raz spojrzałam na zgromadzonych i głośno westchnęłam. Widocznie dzisiaj będę miała trudny wieczór.
 -Niech wam będzie, ale to nie znaczy, że…
Z ukosa obserwowałam młodego Uchihę, który nie był dłużny. Jedyna różnica, że on tego wcale nie robił dyskretnie, co zauważył jego brat.
 -To świetnie! O dwudziestej u mnie!
Odskoczył od łóżka i, nie odwracając się do mnie plecami, powoli się wycofywał. Natomiast za ramienia Ino wysunął się Itachi, który z prędkością żółwia zbliżał się do mnie.
 -Możemy pogadać?
Usiadł na skraju łóżka, a ja cały czas wpatrywałam się z przymrużeniem oczu na niego. Drzwi się zamknęły, a ja wiedziałam, że szykuje się kolejna z „trudnych rozmów”.
 -Przepraszam za to, co powiedziałam o kryminalistach.
Wypaliłam na początku widząc się otwierające usta bruneta. I choć wyglądał jakbym zbiła go z rytmu, ale po chwili i tak wróciła mu ta poważniejsza mina. W duchu odetchnęłam, bo wygląda na to, że się nie gniewa o to. Niestety, wiedziałam, iż kolejna wiadomość mnie czeka. Coś, co mi może się nie spodobać.
-Możesz mi powiedzieć, o czym wczoraj rozmawiałaś z Sasuke?
To pytanie było ostatnim, jakie mogłam się po nim spodziewać. Przez chwilę nie wiedziałam, co powiedzieć, więc cały czas spoglądałam na niego. Dopiero, gdy onchrząknął, postanowiłam się w końcu odezwać.
-Nic konkretnego. Poza tym, sam się go spytaj.
Itachi przejechał dłonią po twarzy, głośno wzdychając.
-Od wczoraj się jakoś inaczej zachowywał. Jak dzisiaj się go pytałem to mi nie chciałpowiedzieć.
-To już nie mój problem.
Poszłamdo łazienki i zamknęłam się, dopiero, gdy usłyszałam trzask drzwi, ruszyłqm się spod drzwi. Ostatecznie postanowiłam jedni: Czas uprzykrzyć życie Sasuke!


OD AUTORA: Przepraszam, że tak długo nie pisałam. Wybity palec jednak nie sprzyja pisaniu. Wczoraj( czytaj: 22grudnia) obchodziłam swoje urodziny(musiałam się tym pochwalić), więc z tej okazji spięłam tyłek i napisałam. Po przeczytaniu kilku blogów, stwierdziłam, że jak się za siebie nie wezmę to będzie kicha.  Z tego miejsca chciałabym podziękować mojej,kochanejZuzi za najlepszy prezent jaki dostałam. Poza tym, Wesołych Świąt, wspaniałego Sylwestra. Postaram się jak najszybciej napisać następną notke, więc trzymajcie kciuki i do zobaczenia!