wtorek, 25 marca 2014

IX. Braterski list


W gabinecie Naruto od kilku minut panowała głucha cisza. Nie wiedziałam, o co wcześniej się kłócili, ale było ich słychać na całym korytarzu. Jednak postanowiłam się zainteresować ich rozmową i przysłuchiwałam się z przytkniętym uchem do drzwi.
 - Sakura-san! Nie powinna pani podsłuchiwać rozmów Hokage-sama!
Za każdym razem, gdy widzę sekretarza Naruto, coraz bardziej go nie lubię. Główną przyczyną były momenty, w jakich się pojawiał.  I co z tego, że widzę go dopiero drugi raz w życiu. Najchętniej zabiłabym go teraz, by na przyszłość nie sprawiał większych problemów.
 - Musisz zrozumieć, że to jest ważna sprawa. On mi zapomniał czegoś powiedzieć!
Zaczęłam żałować swojej wypowiedzi, gdy ulizany asystent Uzumakiego co chwila przewalał jakieś kartki lub foldery.
Próbowałam się w jakikolwiek sposób mu wymknąć, ale to było prawie niemożliwe. Cały czas miałam wrażenie, iż jedno z jego fioletowych oczu wpatrywało się tylko we mnie. A do tego te brązowe, spowite żelem włosy, niedodające ani krzty uroku, a wręcz przeciwnie. Na siebie włożył stare, wyblakłe ubrania, które jeszcze bardziej go postarzały.
- Nie widziałem twojego nazwiska na liście.
Aż się zagotowałam słysząc jego wyniosły ton głosu. Kusiło, i to bardzo, by przygwoździć go do ściany. A najlepiej spalić go żywym ogniem, zakopując popiół kilometry pod ziemią.
 - Pewnie ten Młotek zapomniał.
Prychnęłam, co miało mu wyraźnie dać sygnał, że mam gdzieś jego słowa i głupie notatki. Jeszcze raz przeglądnął swój zeszycik, co chwila śliniąc swojego palca. Nie wiem, co mogło być gorsze. Pośliniony palec czy ulizane włosy.
 - Wypraszam. Powinnaś zwracać się do Hokage-sama z większym szacunkiem. Poza tym, to ja nadzoruję wszystkie spotkania Wielmożnego.
Ścisnęłam prawą pięść, którą nieświadomie podniosłam do góry. Natomiast on stał, jakby nigdy nic. Zdenerwowałam się i to z powodu jakiegoś palanta, który moim zdaniem nie powinien posiadać swojego stanowiska. Choćby dlatego, że swoim zachowaniem denerwuje ludzi. Albo tylko mnie.
 - Nie będziesz mnie pouczał!
Założę się, iż byłam słyszana w całym korytarzu. I gdy miałam mu już przyłożyć, z gabinetu wyszedł Kakashi, który powstrzymał mnie w ostatniej chwili.
 -Sakura, co tu się dzieje?!
Zaraz potem wyskoczył Uzumaki - spanikowany zaczął biegać między mną a tym typkiem. Jego mały, praktycznie niezauważalny uśmiech jeszcze bardziej mnie zdenerwował. Zadawałam sobie tylko pytanie czy ten uśmiech miał oznaczać satysfakcję czy jakiegoś rodzaju intrygę. Obstawiałam raczej tą drugą wersję, ale to pewnie dlatego, że lizus od razu zdobył u mnie minusa.
 - Haruno-san podsłuchiwała pańską rozmowę, Wielmożny. Próbowałem ją powstrzymać.
Oczami wyobrażałam sobie, jaką przyjemność miał z tego. Czułam, ba! Nawet wiedziałam, że on za mną również nie przepada.
Hatake uwolnił moją rękę i spojrzał na sekretarza, który znowu przybrał obojętną maskę.
 - Niepotrzebnie. I tak mieliśmy po nią iść.
Z radości miałam ochotę zaśmiać się prosto w twarz. Teraz to ja czułam zadowolenie, w końcu w jakimś sensie nie udało mu się mnie skompromitować. Nie pasowała mi tylko jego mina. Jakby sam był sam się cieszył z takiego obrotu sprawy.
 - No, właśnie! Mówiłem ci, Hisho, że jak jestem w gabinecie, to Sakurcia ma prawo wejść.
                Tym razem wtrącił się blondyn. Myślałam, iż po tym jego radość zniknie, a zastąpi ją zniesmaczenie. Zawiodłam się widząc po raz kolejny jego zobojętniały wyraz twarzy.
                Zanim zostałam wepchnięta do gabinetu posłałam pełny satysfakcji uśmiech, który został skomentowanym machnięciem ręki. Na kanapie rozsiedli się dwaj bracia Uchiha, czytający jakieś zwoje.
                Zasiadłam wraz z moim mistrzem na przeciwnej kanapie, a blondyn usadowił swój tyłek na fotelu.
                 - Ale z jednym się trzeba zgodzić. Nie powinnaś podsłuchiwać.
                Tym razem swoje zdanie musiał wypowiedzieć Sasuke, który w swej naturze nawet na mnie nie spojrzał, w porównaniu do jego brata.
                Kolejna wkurzająca mnie osoba. Różnica polegała na tym, że ten cały Hisho, czy jak mu tam, denerwował samą swoją obecnością, a czarnooki tekstami i niektórymi reakcjami.
Pomimo tej małej odmiany, obaj potrafią być denerwujący.
 Zignorowałam ten jego tekst, ot co! Niech sobie nie myśli, że go słucham i w jakikolwiek sposób zwracam na niego uwagę. Bęcwał jeden!
 - To w takim razie, co było powodem, że jednak zaprosiliście mnie w to ZACNE grono. O ile dobrze wiem, jakoś nigdy nie byliście skłonni aktualizować moje informacje.
Uzumaki, w swym zwyczaju, podrapał się po tyle głowy i przez dłuższą chwilę uśmiechał się jak do sera, zrobionego z desek jasnego drzewa. Późniejsza, poważna mina mnie utwierdziła w przekonaniu, że jednak coś się stało. I to nie byle jaka błahostka.
W duchu się cieszyłam. Zapewne chodziło im o Akumu.
 - Pamiętasz jak mówiłem ci, że za kilka miesięcy będziecie wyruszać na misję zwiadowczą w okolice wioski Lasów?
Z powagą, która była namacalna w całym pomieszczeniu, przytaknęłam głową i zezwoliłam na kontynuację przemowy.
 - Jeszcze trochę będziesz musiała poczekać. Najpierw wybierzemy się w pewne miejsce, mające małe prawdopodobieństwo zdobycia jakichkolwiek informacji o Akumu.
Itachi położył zwój niedaleko swojego siedziska i skrzyżował dłonie na klatce piersiowej.
Najgorsze było to, że teraz wszyscy, łącznie z panem Najlepszym i Najwspanialszym, czekali na moją reakcję.
Jedyne, co w tej sytuacji mogłam  zrobić, to czekać, aż ktoś dokończy myśl bruneta.
 - A tak z czystej ciekawości… to po co mamy się tam tłuc, jeżeli i tak nic nie uda nam się dowiedzieć?
Zero reakcji.
Chcieli pominąć ten aspekt, abym poszła na tą misję kompletnie nieświadoma, dlaczego i po co? Wykluczę już fakt, że trudność w wypowiedzeniu jakiegokolwiek prostego zdania nie mieli.
 - Nie owijając w bawełnę: nie mamy co liczyć na choćby najmniejszą informację na temat Akumu, ale podobno przeprowadzili zamach na Raikage. Niestety, udany dla nich.
Włosy mi zdębiały, a serce znowu zaczęło jakieś dziwne i nie zrozumiałe rzeczy szeptać. Pierwszy raz poczułam się zagrożona, a najgorsze było to, że nawet zaczęłam się bać.
Jeśli potrafili zabić jedną z najważniejszych organów, to dlaczego mieliby się powstrzymać przed zaatakowaniem lub, co gorsza, zabiciem mnie.
Nie mogłam się jednak teraz cofać. Nie mogę pokazać innym, że jestem tchórzem. Nie chciałam być w ich oczach tą starą Sakurą - kulą u nogi, która zawsze obserwowała z dala.
 - Zgaduję, że mamy tam pójść i spróbować się jednak o nich trochę dowiedzieć, tak?
Przełknęłam ślinę i z małą iskierką nadziei, iż Itachi się mylił. Poważa mina Naruto jakoś nie pomagała mi się nacieszyć tym promyczkiem.
 - Dobrze by było. Oni nic nie znaleźli, ale poszukać zawsze można.
Grunt to w końcu znaleźć jakieś wskazówki.
Ha, tylko spróbuj takie znaleźć o Akumu.
 - To morderstwo wywołało wielki zamęt w Wiosce Chmur i niektórzy się boją wojny domowej. Musicie po prostu na siebie uważać i nie wdawać się w żadne dodatkowe dyskusje.
Nie wiem dlaczego, ale po chwili wszyscy się zmyli. A ja wygrzewałam miejsce na kanapie.
 - Ty też powinieneś uważać. Może ty będziesz następny.
Sama ledwo mogłam usłyszeć swój głos, a co dopiero Naruto. Nie bacząc jednak na to wstałam ociężale i ruszyłam do domu.



Gdy moi rodzice już ostatecznie postanowili pójść spać, szybko wymknęłam się z domu. Czułam się coraz bardziej pod kloszem, jakbym nie miała krzty rozumu i nie potrafiła poradzić sobie sama.
Wszystko dlatego, że po powrocie do domu i oznajmieniu im o pójściu poza wioskę, strasznie się wzburzyli. Bardziej matka niż ojciec, ale zapewne to zrobiłby nie dostać mokrą szmatą po głowie. Ostatecznie skończyło się na tym, że chwię po pierwszej nad ranem, spakowana, uciekłam z domu.
Brzmi żałośnie, prawda?
Na pewno, po powrocie poszukam sobie jakiegoś mieszkania dla siebie, bo nie mam zamiaru być przez nich traktowana jak dziecko!
Nie wiedziałam, co ze sobą teraz mam zrobić. Miałam mnóstwo czasu, żeby przemyśleć wszystkie sytuacje, które ostatnimi czasy się zdarzyły.  A i ostatnie zachowania Akumu były niecodzienne dla nich.
Po pierwsze NIGDY, aż do tej pory nie atakowali ludzi w wioskach.
A po drugie: ofiary ZAWSZE były na misji.
Coś mi tutaj śmierdziało, bo dlaczego nagle zaczęli zmieniać swoje „przyzwyczajenia”?
 - Nie powinnaś spać?
Ciarki mnie po plecach przeszły z niewiadomych dla mnie przyczyn. Mógł być to po prostu nocny wiatr albo świadomość, że za mną stoi Uchiha.
 - Sama mogłabym o to spytać.
Dopiero teraz zorientowałam się, że stałam na jakimś małym wzniesieniu. I jedynie, co widziałam to wysoki las, który się piętrzył pod klifem.
Sasuke zrównał się ze mną i spojrzał na drzewa pod nami, jakby mnie nagle tutaj nie było.
Ach, jak mnie wkurzała u niego na ignorancja!
- Co tu robisz?
Długa cicha mi nie sprzyjała, a zwłaszcza, że stałam obok niego. W swoim głosie usłyszałam wyraźne zdenerwowanie, co widocznie rozśmieszyło go, przynajmniej w jakimś tam stopniu.
Nadal się nie odzywał, a usta wykrzywiły się w jakimś dziwnym uśmiechu, którego nie potrafiłam rozszyfrować.
- Sam mógłbym o to zapytać.
Czy to jakiś żart? Czy jemu chodzi tylko i wyłącznie o to, by mnie zdenerwować?! Przeklęty!
 - Jak chcesz kogoś denerwować, to wybrałeś zły adres.
Nie pozwolę mu zdobyć tej satysfakcji! Pokażę mu, że nie zatańczę jak on mi zagra! Na pewno nie teraz!
Zadowolona mina nadal widniała na jego twarzy, co jeszcze bardziej pobudzało moją wściekłość. On coś planował, on coś chce zrobić! Na pewno!
 - Znasz chłopaka imieniem Ishi?
Tradycyjna maska dopiero teraz została przez niego założona i pierwszy raz, od kiedy tu przyszedł, spojrzał na mnie.
Znowu coś wiedzą i mi nie chcą powiedzieć. Cały czas nabieram podejrzeń, że wplątali mnie tylko dlatego, że wiem co nieco o Ki.
 - Nie znam nikogo o tym imieniu, a co?
Wyjął jakąś pomiętą kartkę i wepchnął mi ją do mojej ręki. Niepewnie przyglądałam się zawiniątku i brunetowi, który spoglądał znowu na las.
Przyjrzałam się dokładniej papierkowi, wyrwany zapewne ze starego notesu. I choć kusiło mnie go rozwinąć, wolałam się dowiedzieć od dawcy, czym jest związane jedno z drugim. Patrzyłam na Sasuke niezbyt rozumnym wzrokiem, chcąc, by mi wyjaśnił, o co chodzi.
 - Co to jest?
 - Sama zobacz.
Odpowiedział dość szybko, a mi nie pozostawało nic innego jak zadowolić się informacjami z karteczki. Zdziwił mnie jednak fakt, że ta "notatka” okazała się listem.
Drogi braciszku!
Jak sobie radzisz w nowym miejscu? U mnie jest wszystko dobrze, ale z mamą ostatnio coraz gorzej. Często kaszle krwią i wymiotuje wszystkim, nawet wodą. Cały czas próbuję jej pomóc, ale nie jestem na tyle dobrym medykiem, żaby to zrobić. Może tobie się uda znaleźć na to lekarstwo? W końcu jesteś w Wiosce Mgły, a tam są jedni z najlepszych lekarzy w kraju. Poza tym byli ostatnio jacyś ludzie u nas byli i pytali się o ciebie. Mieli na płaszczach taką dziwną różę owiniętą w kolce. Nie mówili, co chcieli, ale podejrzanie wyglądali. Mam nadzieję, że tak kobieta nie wpakowała cię w kolejne kłopoty. Serce matki i tak już niewiele zniesie, więc nie zawiedź jej.  Wracaj szybko, bo tęsknimy!
                                                                                                                                             Ishi”
Roża otoczona kolcami?
Przecież ten znak należy do Akumu! Czyli w jakimś stopniu brat tego całego Ishi’ego jest powiązany z nimi!
 - Czyli powinniśmy szukać tego całego chłopaka. Jak znajdziemy jego brata, to może uda nam się wyciągnąć jakieś informacje.
On milczał nadal, a kartkę odebrał z moich rąk i znowu włożył do kieszeni.
 - Nikomu tego nie pokazywałem. I mam nadzieje, że nikomu o tym nie powiesz.
Pierwszy raz się zdziwiłam takim zachowaniem. Czy to przypadkiem nie znaczy, że Sasuke ufa mi bardziej niż Naruto i Itachiemu?
Serce nabrało znowu dziwnych rytmów. W głowie zaczął czas odbijało się echem te dwa zdania. Chciałam wiedzieć, dlaczego powiedział to akurat mi. Dziewczynie, która niegdyś była dla niego irytująca i na zabój w nim zakochana.
 - Dlaczego?
 - Może jakimś trafem napotkałaś się na kogoś, kto mógł się pytać o takie objawy choroby.
Nie na taką odpowiedz liczyłam. Nie chciałam wiedzieć, po co się mnie pytał, ale dlaczego mi zaufał. Przecież mógł również poinformować Naruto, który coś by z tym zrobił. Mizukage by może wtedy pomógł.
 - Ki nie znajduje się nawet blisko Kraju Wody, więc niby dlaczego miałabym coś wiedzieć?
Palnęłam, by sobie nie pomyślał, iż czegoś innego od niego oczekiwałam. Nie miałam zamiaru się też pytać, dlaczego ja, a nie jego brat albo Naruto.  Mógłby to zinterpretować inaczej niż tak naprawdę jest. A jedynie, czego mi brakuje, to świadomość Uchihy, że nadal coś do niego czuję.
Bo tak przecież nie jest i nie będzie!
 - Możliwe, ale świat jest mały. Wszystko się może zdarzyć.
Takich stwierdzeń z jego ust się nie spodziewałam. Czułam się coraz dziwniej w jego obecności.
Jego głos był zimny i taki bez wyrazu. Zresztą jak zawsze. Jednak teraz coś było w nim innego. Określić jest mi trudno i wskazać, dlaczego nabrałam takiego wrażenia. Mówił więcej niż musiał. Czyżby to jakaś oznaka otwartości w moją stronę?
 - Tylko ty tak uważasz. Gdyby faktycznie taki był, to któreś z nas powinno znać tego Ishi’ego.
Usłyszałam prychnięcie, a po chwili w odległości pół metra ode mnie pojawiła się postać bruneta, który jakimś dziwnym wzrokiem spoglądał na mnie. Z zaciętą miną spoglądałam w jego oczy, szukając jakichkolwiek uczuć.
Ale teraz nie potrafiłam nic wyczytać z niego. Nigdy nie potrafiłam, więc niby czemu teraz miałoby się to zmienić?
Mam jednak nadzieję, że choć raz w życiu dowiem się, co mu w duszy gra.
 - Ale może znamy tego brata…
Zmarszczyłam czoło i na chwilę spuściłam go ze wzroku. Był to mój błąd, bo po chwili widziałam go już kilka ładnych metrów ode mnie. Szybko za nim pobiegłam i odruchowo złapałam go za rękaw.
Dopiero, gdy po raz kolejny miałam okazję poczuć jego chłodne spojrzenie na swojej skórze, uświadomiłam sobie, co zrobiłam.  Puściłam jego koszulkę i odsunęłam się kilka kroków w tył.
 - Co ty masz na myśli? Nie rozumiem, po co mi to wszystko mówisz?
Kolejne prychnięcie z jego strony, ale tym razem się do mnie uśmiechnął. Nie mogłam tego nazwać szczerym. Nie potrafiłam go zrozumieć! Nieważne, w jakiej kwestii, zawsze pozostanie dla mnie nierozwiązaną zagadką.
Położył rękę na moją głowę, a swoją twarz zrównał z moją.
Przy nim czułam się jak karzeł, a teraz jeszcze bardziej mi to uświadamiał.
Serce podeszło mi do gardła, gdy on był tak blisko. Aż za blisko.
 - Jeśli mamy razem to wszystko przejść, trzeba się trzymać razem, prawda?
Po tym zniknął, a ja zdezorientowana stałam i spoglądałam na teren przede mną. Nieświadomie złapałam się za serce, które teraz biło jak szalone i nie chciało przestać. Przestraszyłam się i jednocześnie byłam na niego wściekłam. On za wiele sobie pozwala.
 - Pieprzony Uchiha!

OD AUTORA: Prace nad blogiem cały czas w toku, a jeszcze mam masę sprawdzianów i nauki na głowie. W każdym razie notka jak zwykle. Rozpisywać się nie będę, ale postaram się po świętach coś dodać. Pozdrawiam!