piątek, 13 czerwca 2014

Wybaczcie

Od razu mówię, że to nie do końca wina szkoły <choć ona też ponosi minimalną winę>. Notka może się w tym miesiącu nie pojawić ze względu na to, że i mój laptop, jak również komputer stacjonarny postanowiły mi zrobić na słość, i się zbuntować. Efektem tego jest to, że w czerwcu może się nie pojawić notka < za maj też>. Jeśli się uda to w lipcu już powinnam mieć naprawiony choć jeden i postaram się wstawić 3 notki, a nawet więcej <jak mi moje zwierzaczki pozwolą>. W każdym bądz razie, nie jestem w stanie określić, kiedy pojawi się następna notka, więc w razie mogę się poświęcić i powiadamiać wyjątkowo na blogach czy mailem. W miarę możliwości wolałabym by było to GG, ale trzeba wam jakoś wynagrodzić czekanie.
Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam za taką dużą przerwę!

środa, 30 kwietnia 2014

X. Żal

Spojrzałam na skórzany zegarek, który dobitnie pokazywał, że pora ruszyć się z wygodnej trawy i wymaszerować w kierunku bramy. W końcu dzisiaj wyruszałam do Wioski Chmur. Z kolejną dawką durnej nadziei, że uda się czegoś dowiedzieć o Akumu. 
                W głowie cały czas mi się przewijała rozmowa z Uchihą, która mnie w jakimś stopniu zmotywowała. A właściwie zawartość kieszeni bruneta, gdzie miałam nadzieję, że nadal trzyma tą kartkę.
Byłam dumna, choć dokładnie nie wiedziałam, z czego. List odnalazł Sasuke, a blondwłosa kobieta nie wskazywała dokładnie, o kogo mogło chodzić. Pocieszającym faktem była jedynie świadomość, że uda się odnaleźć tego chłopaka i wypytać o pewne fakty.
Nieprzespana noc nie dawała (na szczęście) żadnych oznak braku snu. Sam organizm nie domagał się dłuższego odpoczynku, co mnie niebywale w tym momencie cieszyło. Nawet nocna zagrywka młodszego z braci nie robiła na mnie aż tak dużego wrażenia. Mentalnie i fizycznie było mi wszystko obojętne.
Chociaż szczerze, nadal zastanawiają mnie wczorajsze, a może nawet i dzisiejsze, słowa. Jakby się tak dłużej zastanowić, od kiedy go spotkałam, nie odchodziło ode mnie wrażenie, że ten Sasuke nie jest tym samym człowiekiem, co chłopiec, którego znałam ponad siedem lat temu.
Rozmyślania na jego temat kończyłam tylko jedną myślą. Dręczenie Naruto mogło mu się znudzić i postanowił umilać swój czas drocząc się ze mną.
Przy bramie stali już gotowi bracia, a zaraz obok nich Kakashi i Naruto. Nie wiedziałam, co było dziwniejsze. To, że sensei i mój przyjaciel byli wcześniej niż ja czy to, że ja się spóźniłam o ponad 3 godziny.
                - W końcu cesarzowa postanowiła nas zaszczycić.
Jakoś nie chciałam psuć sobie mojego nienaturalnego zachowania i puściłam to mimo uszu. Jednocześnie miałam ochotę się zaśmiać z jego zdenerwowanej miny. Choć złość na mnie pokazywał również blondyn, pewnie niezadowolony, że musiał sobie postać z trzy godziny.
                - Wiecie, co macie robić. Po prostu wybadajcie teren przez kilka dni, nie wpadajcie w duże kłopoty, a nie pogniewałbym się, gdybym dowiedział się czegoś nowego.
Przez chwilę miałam wrażenie, że młodszy Uchiha nie był skłonny do podzielenia się informacjami na temat widomości napisanej przez brata kryminalisty.
Znając raczej tendencje Akumu i oczywistą ochronę przed wyciekiem informacji poza organizację, mogło to oznaczać, że należy wśród nich. W najgorszym wypadku już dawno leży zakopany pod stertą ziemi i wącha kwiatki id spodu.
                Nikt nic nie powiedział, a Sasuke jedynie posłał mi karcące spojrzenie. Pewnie się domyślał, że chodzi mi po głowie ślad, który mi pokazał. Milczałam, bo stwierdziłam, że on musi mieć jakiś konkretny powód, by nikomu nie pokazywać swojego znaleziska.
Nikomu, prócz mi.
Machnęłam głową i na pięcie odwróciłam się gotowa by w końcu wyruszyć na tę misję. Wskoczyłam na najbliższe drzewo, a zaraz po mnie moi towarzysze.
Teraz szarpnęło mną dziwne uczucie. Jest nas czwórka. Sensei, jedna dziewczyna i dwóch facetów. Gdyby nie zastąpienie przez Itachiego Naruto, odpłynęłabym pewnie w wspomnieniach. Niejednokrotnie tęskniłam za starymi czasami, a zwłaszcza prze jak i w czasie treningów z Tsunade.
Z wojny niewiele pamiętam. Jakby przez jeden dzień upiła się do nieprzytomności i jedynie pamiętała skrawki z tego, co się działo wcześniej. Próbowałam zapomnieć tych ogromnych ilości trupów i litrów porozlewanej krwi. Po części mi się to udało. Na początku w snach wracałam to tego okrutnego widoku.
Pewnie to mogłam uzyskać dzięki bezkonfliktowości Ki. To chyba było drugi raz w życiu, kiedy przez tak długi okres nie widziałam żadnego rozlewu krwi ani żadnego martwego ciała.
                -Nikomu nie mów o tym liście, jasne?
Nie wiadomo, kiedy koło mnie pojawił się mój dawny przyjaciel. Spoglądał na mnie tym swoim charakterystycznym wzrokiem, który wyjątkowo teraz miał w sobie nutkę grozy i jakiejś obawy.
                Prychnęłam jedynie i lekceważąco wzruszyłam ramionami.
                 -Szybko mnie o tym poinformowałeś, wiesz? Tylko chciałabym się dowiedzieć dwóch rzeczy…
Zagryzłam dolną wargę i ukradkiem spojrzałam na Itachiego i Hatake, którzy o czymś gawędzili. Następnie ponownie wróciłam do spojrzenia na mojego rozmówcę.
Nie odzywał się w ogóle, co mnie niebywale denerwowało. Z jego twarzy nie potrafiłam także rozczytać, czy w tym momencie mogę zapytać o te dwie nękające mnie sprawy. Choć też zdawałam sobie sprawę, że moje odpowiedzi na pytania a jego będą się różnić.
                -Co tym razem?
Westchnął, a wyrzuty z jego głosu można usłyszeć nawet z moim brakiem odczytywania emocji ludzkich po mowie ciała. A przynajmniej w moim widzeniu nie posiadałam tej zdolności.
                - Przede wszystkim, skąd to masz?
Teraz on spojrzał ukradkiem na swojego brata. Utwierdził mnie jedynie w przekonaniu, że rzeczywiście tylko nasza dwójka wie o istnieniu tego liściku. Ponownie zapanowała długa cisza, do której powinnam się przyzwyczajać przy rozmowach z nim. W głębi duszy miałam nadzieję, że do takich rzeczy będzie rzadko dochodzić.
                W tym momencie czułam, że muszę w jakikolwiek sposób zmusić do mówienia.
                - Ktoś mnie zaatakował niedaleko Wioski Lasu. Już wtedy wiedziałem co nie co na temat Akumu, a kartka wydawał mi się podejrzana.
                - Czyli zaatakował się członek… Akumu?
Początkowo ta rzecz zdawała mi się oczywista. Skoro list był do jednego z Akumu, więc powinien posiadać symbol zgodny z tą organizacją. Moje wątpliwości dopiero się zaczęły, gdy w połowie zdania zobaczyłam kiwającą głowę Uchihy, który widocznie chciał mi dać znać, że w tej kwestii musiałam się pomylić.
                - Nie miał ich znaków. Jedynie zwykły płacz i maskę. Poza tym mijałby się z faktem, że oni atakują grupy, a nie pojedyncze osoby.
Dopiero teraz zrozumiałam, że taki wyskok wychodził poza ich nawyki. Tak samo jak mordowanie ludzi poza wioską. A teraz idziemy do miejsca, gdzie został zamordowany najważniejsza osoba tej Wioski Chmur.
                - Jeśli faktycznie trzymać się twojej wersji, to w takim razie jak wyjaśnisz śmierć Raikage i po co byłeś w okolicach Morigakure?
Wzruszył ramionami zapewne mając w planach całkowite olanie mojego pytania. Szczypnęłam go na początku w łokieć, a gdy to nie dawało efektów, szarpnęłam z całej siły za jego czarną koszulę. Zachwiał się, ledwo nie upadając na nogi, a w ramach odwetu posłał mi wściekłe spojrzenie, które w tym momencie nie robiło na mnie większego wrażenia.
Niech sobie nie myśli, że może mnie zlewać, kiedy mu się żywnie podoba, a potem, że będę się płaszczyć przed jego zgniewanym obliczem. Jego niedoczekanie!
                - Zwariowałaś?!
Warknął, prostując się i poprawiając koszulę. Stanęłam naprzeciw niego wyraźnie dając jemu do zrozumienia, że jestem w tym momencie na tyle zdeterminowana, że jego nieme groźby nie działają.
                - Jak się ciebie pytam, to mógłbyś łaskawie odpowiedzieć na moje pytanie, czy twoje przerośnięte ego blokuje ci mowę, co?
                Z jakiegoś dziwnego powodu, po raz kolejny czułam się nieswojo. Za czasów NORMALNEJ Drużyny 7 to ja się wydzierałam na Naruto. Teraz ten „zaszczyt” spotkał jego.
Dlaczego wszystko musiał teraz wyglądać inaczej niż moje wyidealizowane marzenia za czasów zakończenia Akademii?
                - Nie mam żadnego obowiązku ci odpowiadać.
Przeszedł mnie dreszcz słysząc jeszcze zimniejszy głos. Byłam również zawiedziona faktem, że wcześniej był wstanie mi zaufać, a teraz znów mnie traktuje jak nic niewartą kłodę w jego życiu.
Czułam się fatalnie, gdy przez głowę cały czas krążyła jedna i ta sama myśl. Jedynie wściekłość na bruneta w jakiś magiczny sposób blokowała tą żałość.
                - Ale jakby ktoś ci tak już powiedział, to byś się wściekł, co?
Widocznie trafiłam w dobry punkt, bo od razu rozluźnił mięśnie i w swoim zwyczaju jedynie głośno wypuścił powietrze.
Dopiero teraz zauważyłam, że naszej tej małej kłótni przysłuchiwali się inni z niezadowolonymi minami.
I choć na twarzy Itachiego widniał lekki uśmiech, to i tak kręcił z dezaprobaty głową.
                - Chwilę temu wyszliśmy z wioski, a już się ze sobą kłócicie.
Pierwszy odezwał się Kakashi, a ja poczułam się jak jakiś kryminalista pokroju tego obok mnie.
Kątem oka spojrzałam na reakcję Sasuke… Choć w jego sprawie trafniejszy byłoby stwierdzenia braku jakiejkolwiek odruchu.
                - Jak wy macie ze sobą zamiar wytrzymać, skoro ta misja może się ciągnąć miesiącami?
Wątpiłam w te słowa, bo ile można okrążać wioskę w poszukiwaniu jakiś wskazówek? Szansa na znalezienie jakichkolwiek jest znikoma.
                - Nie moja wina, że Wielce Pan Szanowny i Potężny nie raczy odpowiedzieć na jedno pytanie.
Starałam się by nuta jadu była bardzo wyraźna. Tak, żeby ten obok wiedział i nie myślał sobie nie wiadomo czego. Jedynie czego się doczekałam to kolejne westchnięcia, a po tym widziałam tylko dwa oddalające się ciała.
Znowu musiałam wyjść na dziecko?
Ostatnią próbą, jaką postanowiłam podjąć był szantaż.
Złapałam po raz kolejny jego koszulę, choć i bez tego gestu stał nieruchomo. Próbując dodać sobie kilka metrów w górę, by choć dosięgnąć jego wzrok, który się rozciągał gdzieś za moją głową. I te kilka centymetrów jednak nie były wystarczające. Ostatecznie klepnęłam go w ramie, w końcu patrząc na mnie.
                - Jeśli mi nie powiesz, powiem Itachiemu o tym liście.
Nadal stałam na palcach, choć już powoli przypominały, że długo już nie wytrzymują. Czułam, że musiałam tak stać. Nadzieja, mówiła, że dzięki temu coś zrozumiem. Wyczytam po raz pierwszy w życiu, co mówią do świata. W tle słyszałam również szepty, które były za ciche i za słabe, by cokolwiek z nich zrozumieć.
Niczego się nie dowiedziałam, tak samo też nie zrozumiałam, a palce odmówiły posłuszeństwa.
Nie zależy mu na utrzymaniu tego sekretu. Może to był jego plan by nie musiał wszystkiego powtarzać parę razy, więc wysłużył się mną?
Chciałam wykonać te same czynności, które wykonali Kakashi i starszy Uchiha. Nie widziałam sensu dłuższego stania, skoro oni już oddalili się od nas.
  - Moja drużyna została tam zamordowana na ich ostatniej misji. Musiałem się dowiedzieć, kto to zrobił i dlaczego.
Dziwny dreszcz przebiegł po moich plecach.
Brzmiał jakby za nimi tęsknił. Nie byli dla niego zwykłymi członkami drużyny, którzy mieli mu pomóc zabić byłego członka Akatsuki. A wszystko ukrywało się pod tym oschłym tonem, który próbował zakryć te uczucia.
Poczułam jednocześnie zazdrość. Byłam wściekła i czułam się fatalnie z myślą, że gdybym na ich miejscu ja zginęła, nie szukałby mordercy ani motywów takich działań. Może, gdyby był tam Naruto to też by coś ruszył, ale ja?
Niejednokrotnie słyszałam z jego ust, że jestem irytująca. Piąte koło u wozu, które ciągnęło się powolnie za nimi. On sam nawet próbował mnie zabić.
Nagle zaczęłam płakać. Próby uspokojenia się nie dawały żadnego efektu, a tylko bardziej napędzały łzy do wyjścia.
Czy gdybym ja teraz zginęła, on by o mnie zapomniała?
Raczej tak.
                - Sakura, co jest?
Nie usłyszałam troski, a nadal tą obojętność na wszytko. Nie chciałam już na niego patrzeć, słyszeć czy pytać o cokolwiek. Pobiegłam przed siebie, nie mogąc znieść myśli, że znowu przy nim płaczę.
Jeśli byłam ciężarem dla niego to również dla Naruto, Kakashiego, Tsunade-sama. Dla wszystkich.
Najgorsze uczucie, jakie człowiek może doznać.
                - Sakura, czekaj!
Głos Sasuke co chwila rozbrzmiewał wśród drzew, a ja i tak biegłam do przodu. Gałęzie nieprzyjemnie we mnie uderzały, a ja nie patrzyłam gdzie biegnę. Obraz zamazany, jakbym miała najgorszą z możliwych wad wzroku.
                - Sakura! Stój!
Niech się odczepi, a najlepiej niech dokończy to, co chciał zrobić pięć lat temu. Wtedy już przestanę każdemu zawadzać.
Miałam świadomość, że jednak tak nie jest, ale pomimo tego nie potrafiłam się uspokoić. Za dużo negatywnych emocji się we mnie tłoczyło i zagłuszało mój zdrowy rozsądek i trzeźwe myślenie.
W pewnym momencie poczułam jak ktoś mnie łapię i podnosił lekko nad ziemią, żebym mogła dotknąć stopami ziemi. Nagle siły ze mnie wyszły, co sprawiło, że nie chciałam się nawet wierzgać czy wyrywać. Po prostu stałam ze spuszczoną głową i mną jakbym szła na ścięcie.
                - W końcu się uspokoiłaś. Ostatnio cały czas masz jakieś ataki.
Nie nazwałabym tego atakami. Po prostu powrót z przytulnej Utopii, do miejsca, gdzie w każdej chwili można doprowadzić do kolejnego rozlewu krwi.
Czemu nie zostałam w Ki?
W takich chwilach jak tak, tęskniłam za tym spokojnym czasem, gdzie misje rangi B były tak proste jakby były D.
Zimne powietrze, które uderzało w moją głowę, świadczyło, że Uchiha nadal stał blisko mnie za mną. Poczułam impuls i przeogromną chęć. Pierwszy raz poczułam taki przypływ i nie potrafiłam się powstrzymać.
Odwróciłam głowę i z kamienną miną widziałam jak podejrzliwie marszczy brwi. Potem całkowicie wykonałam odwrót i hardo spoglądałam w jego oczy. Do czasu, gdy on nie poleciał kilka metrów w bok, a moja pięść zawisła w powietrzu.
Pierwszy raz go uderzyłam. A przynajmniej o ile dobrze pamiętam. To było dziwne uczucie, jednocześnie pomieszane z euforią i dumą. Czułam się jakbym pobiła cały świat i nawet się przy tym nie zmęczyła.
To było niesamowite!
Po chwili dopiero się wyprostowałam i widziałam ile drzew zostało złamanych. Uśmiech satysfakcji sam pojawił się na mojej twarzy. Wytarłam tylko policzki rękawem i zadowolona ruszyłam w stronę reszty.
                - Co z wami? I gdzie jest Sasuke?
Na początku dopytywał się Itachi. Ja jedynie mogłam z uśmiechem odpowiedzieć.
                - Pewnie myśli.
Choć nie wiedziałam, co z nim się dzieje, jakoś w tej sytuacji niewiele mnie obchodziło. Dopiero, gdy powoli zachodziło słońce, zaczynałam się martwić, czy przypadkiem nie połamałam mu czegoś i nie może się ruszyć.
Kakashi zarządził postój. Oznaczało to również, że czas rozłożyć namioty, ale cały czas widziałam bystry wzrok czarnowłosego, który chciał wyczytać ze mnie, co cię stało z jego młodszym braciszkiem.
Głupio się uśmiechałam, ale ja też już powoli zaczęłam się o niego martwić.
Ostatecznie przyszedł, gdy wyznaczaliśmy warty. Po prostu musiał pójść pierwszy na ochotnika. I choć w normalnej sytuacji darłabym się w niebogłosy, teraz wolałam siedzieć cicho. Moja warta była ostatnia, tak jak każda inna przez kolejny tydzień.
Sasuke się do mnie nie odzywał, a na policzku nadal tkwiła pamiątka z tamtego pamiętnego dnia. Jego brat nie wierzył w historyjkę o tym, że przez przypadek go popchnęłam i się uderzył. Takie wytłumaczenia mogłyby ujść cało tylko przy Naruto. W każdym bądź razie nikt się nie pytał dokładnie o ten ślad na jego twarzy.
Satysfakcja rosła w każdym momencie, gdy spoglądałam na potężnego siniaka. Było dla mnie niczym trofeum. Trofeum, na które poświęciłam wiele wysiłku, choć w rzeczywistości ten zamach nie był dla mnie niczym wyjątkowym. Może sam fakt, że był wymierzony w Uchihe sprawiał, że stał się jednym z tych niezapomnianych.
Od czasu do czasu rozmawiałam z Hatake-sensei i starszym z braci na błahe tematy. Tematem tabu było Ki, Akumu, „moje trofeum” i wojna. Zdarzyło się nawet, że usłyszałam śmieszne historyjki, które się działy w Akatsuki. I choć było ich niewiele to i tak było zadziwiające, że w ogóle się takowe zdarzały.
O wschodzie słońca dotarliśmy pod bramy Wioski Chmur, gdzie niedawno zabito Głowę tej osady. Nie czułam żadnych dziwnych ciarek, które zawsze się pojawiały w takich momentach.
Może faktycznie nic tu nie znajdziemy?


OD AUTORA: Robię z Sakury sadystkę! Z typowych ogłoszeń parafialnych… maj będę miała jeszcze zapracowany, a od czerwca to z górki. Później będę musiała trochę ponegocjować i notki powinny się albo pojawiać częściej albo dłuższe <choć bardziej wolałabym tą pierwszą wersję>. Poza tym jeszcze przed lipcem planuje zrobić kilka rzeczy, żeby w lipcu ten blog wyglądał trochę inaczej…


Do zobaczenia!

wtorek, 25 marca 2014

IX. Braterski list


W gabinecie Naruto od kilku minut panowała głucha cisza. Nie wiedziałam, o co wcześniej się kłócili, ale było ich słychać na całym korytarzu. Jednak postanowiłam się zainteresować ich rozmową i przysłuchiwałam się z przytkniętym uchem do drzwi.
 - Sakura-san! Nie powinna pani podsłuchiwać rozmów Hokage-sama!
Za każdym razem, gdy widzę sekretarza Naruto, coraz bardziej go nie lubię. Główną przyczyną były momenty, w jakich się pojawiał.  I co z tego, że widzę go dopiero drugi raz w życiu. Najchętniej zabiłabym go teraz, by na przyszłość nie sprawiał większych problemów.
 - Musisz zrozumieć, że to jest ważna sprawa. On mi zapomniał czegoś powiedzieć!
Zaczęłam żałować swojej wypowiedzi, gdy ulizany asystent Uzumakiego co chwila przewalał jakieś kartki lub foldery.
Próbowałam się w jakikolwiek sposób mu wymknąć, ale to było prawie niemożliwe. Cały czas miałam wrażenie, iż jedno z jego fioletowych oczu wpatrywało się tylko we mnie. A do tego te brązowe, spowite żelem włosy, niedodające ani krzty uroku, a wręcz przeciwnie. Na siebie włożył stare, wyblakłe ubrania, które jeszcze bardziej go postarzały.
- Nie widziałem twojego nazwiska na liście.
Aż się zagotowałam słysząc jego wyniosły ton głosu. Kusiło, i to bardzo, by przygwoździć go do ściany. A najlepiej spalić go żywym ogniem, zakopując popiół kilometry pod ziemią.
 - Pewnie ten Młotek zapomniał.
Prychnęłam, co miało mu wyraźnie dać sygnał, że mam gdzieś jego słowa i głupie notatki. Jeszcze raz przeglądnął swój zeszycik, co chwila śliniąc swojego palca. Nie wiem, co mogło być gorsze. Pośliniony palec czy ulizane włosy.
 - Wypraszam. Powinnaś zwracać się do Hokage-sama z większym szacunkiem. Poza tym, to ja nadzoruję wszystkie spotkania Wielmożnego.
Ścisnęłam prawą pięść, którą nieświadomie podniosłam do góry. Natomiast on stał, jakby nigdy nic. Zdenerwowałam się i to z powodu jakiegoś palanta, który moim zdaniem nie powinien posiadać swojego stanowiska. Choćby dlatego, że swoim zachowaniem denerwuje ludzi. Albo tylko mnie.
 - Nie będziesz mnie pouczał!
Założę się, iż byłam słyszana w całym korytarzu. I gdy miałam mu już przyłożyć, z gabinetu wyszedł Kakashi, który powstrzymał mnie w ostatniej chwili.
 -Sakura, co tu się dzieje?!
Zaraz potem wyskoczył Uzumaki - spanikowany zaczął biegać między mną a tym typkiem. Jego mały, praktycznie niezauważalny uśmiech jeszcze bardziej mnie zdenerwował. Zadawałam sobie tylko pytanie czy ten uśmiech miał oznaczać satysfakcję czy jakiegoś rodzaju intrygę. Obstawiałam raczej tą drugą wersję, ale to pewnie dlatego, że lizus od razu zdobył u mnie minusa.
 - Haruno-san podsłuchiwała pańską rozmowę, Wielmożny. Próbowałem ją powstrzymać.
Oczami wyobrażałam sobie, jaką przyjemność miał z tego. Czułam, ba! Nawet wiedziałam, że on za mną również nie przepada.
Hatake uwolnił moją rękę i spojrzał na sekretarza, który znowu przybrał obojętną maskę.
 - Niepotrzebnie. I tak mieliśmy po nią iść.
Z radości miałam ochotę zaśmiać się prosto w twarz. Teraz to ja czułam zadowolenie, w końcu w jakimś sensie nie udało mu się mnie skompromitować. Nie pasowała mi tylko jego mina. Jakby sam był sam się cieszył z takiego obrotu sprawy.
 - No, właśnie! Mówiłem ci, Hisho, że jak jestem w gabinecie, to Sakurcia ma prawo wejść.
                Tym razem wtrącił się blondyn. Myślałam, iż po tym jego radość zniknie, a zastąpi ją zniesmaczenie. Zawiodłam się widząc po raz kolejny jego zobojętniały wyraz twarzy.
                Zanim zostałam wepchnięta do gabinetu posłałam pełny satysfakcji uśmiech, który został skomentowanym machnięciem ręki. Na kanapie rozsiedli się dwaj bracia Uchiha, czytający jakieś zwoje.
                Zasiadłam wraz z moim mistrzem na przeciwnej kanapie, a blondyn usadowił swój tyłek na fotelu.
                 - Ale z jednym się trzeba zgodzić. Nie powinnaś podsłuchiwać.
                Tym razem swoje zdanie musiał wypowiedzieć Sasuke, który w swej naturze nawet na mnie nie spojrzał, w porównaniu do jego brata.
                Kolejna wkurzająca mnie osoba. Różnica polegała na tym, że ten cały Hisho, czy jak mu tam, denerwował samą swoją obecnością, a czarnooki tekstami i niektórymi reakcjami.
Pomimo tej małej odmiany, obaj potrafią być denerwujący.
 Zignorowałam ten jego tekst, ot co! Niech sobie nie myśli, że go słucham i w jakikolwiek sposób zwracam na niego uwagę. Bęcwał jeden!
 - To w takim razie, co było powodem, że jednak zaprosiliście mnie w to ZACNE grono. O ile dobrze wiem, jakoś nigdy nie byliście skłonni aktualizować moje informacje.
Uzumaki, w swym zwyczaju, podrapał się po tyle głowy i przez dłuższą chwilę uśmiechał się jak do sera, zrobionego z desek jasnego drzewa. Późniejsza, poważna mina mnie utwierdziła w przekonaniu, że jednak coś się stało. I to nie byle jaka błahostka.
W duchu się cieszyłam. Zapewne chodziło im o Akumu.
 - Pamiętasz jak mówiłem ci, że za kilka miesięcy będziecie wyruszać na misję zwiadowczą w okolice wioski Lasów?
Z powagą, która była namacalna w całym pomieszczeniu, przytaknęłam głową i zezwoliłam na kontynuację przemowy.
 - Jeszcze trochę będziesz musiała poczekać. Najpierw wybierzemy się w pewne miejsce, mające małe prawdopodobieństwo zdobycia jakichkolwiek informacji o Akumu.
Itachi położył zwój niedaleko swojego siedziska i skrzyżował dłonie na klatce piersiowej.
Najgorsze było to, że teraz wszyscy, łącznie z panem Najlepszym i Najwspanialszym, czekali na moją reakcję.
Jedyne, co w tej sytuacji mogłam  zrobić, to czekać, aż ktoś dokończy myśl bruneta.
 - A tak z czystej ciekawości… to po co mamy się tam tłuc, jeżeli i tak nic nie uda nam się dowiedzieć?
Zero reakcji.
Chcieli pominąć ten aspekt, abym poszła na tą misję kompletnie nieświadoma, dlaczego i po co? Wykluczę już fakt, że trudność w wypowiedzeniu jakiegokolwiek prostego zdania nie mieli.
 - Nie owijając w bawełnę: nie mamy co liczyć na choćby najmniejszą informację na temat Akumu, ale podobno przeprowadzili zamach na Raikage. Niestety, udany dla nich.
Włosy mi zdębiały, a serce znowu zaczęło jakieś dziwne i nie zrozumiałe rzeczy szeptać. Pierwszy raz poczułam się zagrożona, a najgorsze było to, że nawet zaczęłam się bać.
Jeśli potrafili zabić jedną z najważniejszych organów, to dlaczego mieliby się powstrzymać przed zaatakowaniem lub, co gorsza, zabiciem mnie.
Nie mogłam się jednak teraz cofać. Nie mogę pokazać innym, że jestem tchórzem. Nie chciałam być w ich oczach tą starą Sakurą - kulą u nogi, która zawsze obserwowała z dala.
 - Zgaduję, że mamy tam pójść i spróbować się jednak o nich trochę dowiedzieć, tak?
Przełknęłam ślinę i z małą iskierką nadziei, iż Itachi się mylił. Poważa mina Naruto jakoś nie pomagała mi się nacieszyć tym promyczkiem.
 - Dobrze by było. Oni nic nie znaleźli, ale poszukać zawsze można.
Grunt to w końcu znaleźć jakieś wskazówki.
Ha, tylko spróbuj takie znaleźć o Akumu.
 - To morderstwo wywołało wielki zamęt w Wiosce Chmur i niektórzy się boją wojny domowej. Musicie po prostu na siebie uważać i nie wdawać się w żadne dodatkowe dyskusje.
Nie wiem dlaczego, ale po chwili wszyscy się zmyli. A ja wygrzewałam miejsce na kanapie.
 - Ty też powinieneś uważać. Może ty będziesz następny.
Sama ledwo mogłam usłyszeć swój głos, a co dopiero Naruto. Nie bacząc jednak na to wstałam ociężale i ruszyłam do domu.



Gdy moi rodzice już ostatecznie postanowili pójść spać, szybko wymknęłam się z domu. Czułam się coraz bardziej pod kloszem, jakbym nie miała krzty rozumu i nie potrafiła poradzić sobie sama.
Wszystko dlatego, że po powrocie do domu i oznajmieniu im o pójściu poza wioskę, strasznie się wzburzyli. Bardziej matka niż ojciec, ale zapewne to zrobiłby nie dostać mokrą szmatą po głowie. Ostatecznie skończyło się na tym, że chwię po pierwszej nad ranem, spakowana, uciekłam z domu.
Brzmi żałośnie, prawda?
Na pewno, po powrocie poszukam sobie jakiegoś mieszkania dla siebie, bo nie mam zamiaru być przez nich traktowana jak dziecko!
Nie wiedziałam, co ze sobą teraz mam zrobić. Miałam mnóstwo czasu, żeby przemyśleć wszystkie sytuacje, które ostatnimi czasy się zdarzyły.  A i ostatnie zachowania Akumu były niecodzienne dla nich.
Po pierwsze NIGDY, aż do tej pory nie atakowali ludzi w wioskach.
A po drugie: ofiary ZAWSZE były na misji.
Coś mi tutaj śmierdziało, bo dlaczego nagle zaczęli zmieniać swoje „przyzwyczajenia”?
 - Nie powinnaś spać?
Ciarki mnie po plecach przeszły z niewiadomych dla mnie przyczyn. Mógł być to po prostu nocny wiatr albo świadomość, że za mną stoi Uchiha.
 - Sama mogłabym o to spytać.
Dopiero teraz zorientowałam się, że stałam na jakimś małym wzniesieniu. I jedynie, co widziałam to wysoki las, który się piętrzył pod klifem.
Sasuke zrównał się ze mną i spojrzał na drzewa pod nami, jakby mnie nagle tutaj nie było.
Ach, jak mnie wkurzała u niego na ignorancja!
- Co tu robisz?
Długa cicha mi nie sprzyjała, a zwłaszcza, że stałam obok niego. W swoim głosie usłyszałam wyraźne zdenerwowanie, co widocznie rozśmieszyło go, przynajmniej w jakimś tam stopniu.
Nadal się nie odzywał, a usta wykrzywiły się w jakimś dziwnym uśmiechu, którego nie potrafiłam rozszyfrować.
- Sam mógłbym o to zapytać.
Czy to jakiś żart? Czy jemu chodzi tylko i wyłącznie o to, by mnie zdenerwować?! Przeklęty!
 - Jak chcesz kogoś denerwować, to wybrałeś zły adres.
Nie pozwolę mu zdobyć tej satysfakcji! Pokażę mu, że nie zatańczę jak on mi zagra! Na pewno nie teraz!
Zadowolona mina nadal widniała na jego twarzy, co jeszcze bardziej pobudzało moją wściekłość. On coś planował, on coś chce zrobić! Na pewno!
 - Znasz chłopaka imieniem Ishi?
Tradycyjna maska dopiero teraz została przez niego założona i pierwszy raz, od kiedy tu przyszedł, spojrzał na mnie.
Znowu coś wiedzą i mi nie chcą powiedzieć. Cały czas nabieram podejrzeń, że wplątali mnie tylko dlatego, że wiem co nieco o Ki.
 - Nie znam nikogo o tym imieniu, a co?
Wyjął jakąś pomiętą kartkę i wepchnął mi ją do mojej ręki. Niepewnie przyglądałam się zawiniątku i brunetowi, który spoglądał znowu na las.
Przyjrzałam się dokładniej papierkowi, wyrwany zapewne ze starego notesu. I choć kusiło mnie go rozwinąć, wolałam się dowiedzieć od dawcy, czym jest związane jedno z drugim. Patrzyłam na Sasuke niezbyt rozumnym wzrokiem, chcąc, by mi wyjaśnił, o co chodzi.
 - Co to jest?
 - Sama zobacz.
Odpowiedział dość szybko, a mi nie pozostawało nic innego jak zadowolić się informacjami z karteczki. Zdziwił mnie jednak fakt, że ta "notatka” okazała się listem.
Drogi braciszku!
Jak sobie radzisz w nowym miejscu? U mnie jest wszystko dobrze, ale z mamą ostatnio coraz gorzej. Często kaszle krwią i wymiotuje wszystkim, nawet wodą. Cały czas próbuję jej pomóc, ale nie jestem na tyle dobrym medykiem, żaby to zrobić. Może tobie się uda znaleźć na to lekarstwo? W końcu jesteś w Wiosce Mgły, a tam są jedni z najlepszych lekarzy w kraju. Poza tym byli ostatnio jacyś ludzie u nas byli i pytali się o ciebie. Mieli na płaszczach taką dziwną różę owiniętą w kolce. Nie mówili, co chcieli, ale podejrzanie wyglądali. Mam nadzieję, że tak kobieta nie wpakowała cię w kolejne kłopoty. Serce matki i tak już niewiele zniesie, więc nie zawiedź jej.  Wracaj szybko, bo tęsknimy!
                                                                                                                                             Ishi”
Roża otoczona kolcami?
Przecież ten znak należy do Akumu! Czyli w jakimś stopniu brat tego całego Ishi’ego jest powiązany z nimi!
 - Czyli powinniśmy szukać tego całego chłopaka. Jak znajdziemy jego brata, to może uda nam się wyciągnąć jakieś informacje.
On milczał nadal, a kartkę odebrał z moich rąk i znowu włożył do kieszeni.
 - Nikomu tego nie pokazywałem. I mam nadzieje, że nikomu o tym nie powiesz.
Pierwszy raz się zdziwiłam takim zachowaniem. Czy to przypadkiem nie znaczy, że Sasuke ufa mi bardziej niż Naruto i Itachiemu?
Serce nabrało znowu dziwnych rytmów. W głowie zaczął czas odbijało się echem te dwa zdania. Chciałam wiedzieć, dlaczego powiedział to akurat mi. Dziewczynie, która niegdyś była dla niego irytująca i na zabój w nim zakochana.
 - Dlaczego?
 - Może jakimś trafem napotkałaś się na kogoś, kto mógł się pytać o takie objawy choroby.
Nie na taką odpowiedz liczyłam. Nie chciałam wiedzieć, po co się mnie pytał, ale dlaczego mi zaufał. Przecież mógł również poinformować Naruto, który coś by z tym zrobił. Mizukage by może wtedy pomógł.
 - Ki nie znajduje się nawet blisko Kraju Wody, więc niby dlaczego miałabym coś wiedzieć?
Palnęłam, by sobie nie pomyślał, iż czegoś innego od niego oczekiwałam. Nie miałam zamiaru się też pytać, dlaczego ja, a nie jego brat albo Naruto.  Mógłby to zinterpretować inaczej niż tak naprawdę jest. A jedynie, czego mi brakuje, to świadomość Uchihy, że nadal coś do niego czuję.
Bo tak przecież nie jest i nie będzie!
 - Możliwe, ale świat jest mały. Wszystko się może zdarzyć.
Takich stwierdzeń z jego ust się nie spodziewałam. Czułam się coraz dziwniej w jego obecności.
Jego głos był zimny i taki bez wyrazu. Zresztą jak zawsze. Jednak teraz coś było w nim innego. Określić jest mi trudno i wskazać, dlaczego nabrałam takiego wrażenia. Mówił więcej niż musiał. Czyżby to jakaś oznaka otwartości w moją stronę?
 - Tylko ty tak uważasz. Gdyby faktycznie taki był, to któreś z nas powinno znać tego Ishi’ego.
Usłyszałam prychnięcie, a po chwili w odległości pół metra ode mnie pojawiła się postać bruneta, który jakimś dziwnym wzrokiem spoglądał na mnie. Z zaciętą miną spoglądałam w jego oczy, szukając jakichkolwiek uczuć.
Ale teraz nie potrafiłam nic wyczytać z niego. Nigdy nie potrafiłam, więc niby czemu teraz miałoby się to zmienić?
Mam jednak nadzieję, że choć raz w życiu dowiem się, co mu w duszy gra.
 - Ale może znamy tego brata…
Zmarszczyłam czoło i na chwilę spuściłam go ze wzroku. Był to mój błąd, bo po chwili widziałam go już kilka ładnych metrów ode mnie. Szybko za nim pobiegłam i odruchowo złapałam go za rękaw.
Dopiero, gdy po raz kolejny miałam okazję poczuć jego chłodne spojrzenie na swojej skórze, uświadomiłam sobie, co zrobiłam.  Puściłam jego koszulkę i odsunęłam się kilka kroków w tył.
 - Co ty masz na myśli? Nie rozumiem, po co mi to wszystko mówisz?
Kolejne prychnięcie z jego strony, ale tym razem się do mnie uśmiechnął. Nie mogłam tego nazwać szczerym. Nie potrafiłam go zrozumieć! Nieważne, w jakiej kwestii, zawsze pozostanie dla mnie nierozwiązaną zagadką.
Położył rękę na moją głowę, a swoją twarz zrównał z moją.
Przy nim czułam się jak karzeł, a teraz jeszcze bardziej mi to uświadamiał.
Serce podeszło mi do gardła, gdy on był tak blisko. Aż za blisko.
 - Jeśli mamy razem to wszystko przejść, trzeba się trzymać razem, prawda?
Po tym zniknął, a ja zdezorientowana stałam i spoglądałam na teren przede mną. Nieświadomie złapałam się za serce, które teraz biło jak szalone i nie chciało przestać. Przestraszyłam się i jednocześnie byłam na niego wściekłam. On za wiele sobie pozwala.
 - Pieprzony Uchiha!

OD AUTORA: Prace nad blogiem cały czas w toku, a jeszcze mam masę sprawdzianów i nauki na głowie. W każdym razie notka jak zwykle. Rozpisywać się nie będę, ale postaram się po świętach coś dodać. Pozdrawiam!

sobota, 15 lutego 2014

VIII. Deja vu

                Odór alkoholu pomieszany z dymem papierosowym roznosił się wszędzie. Nawet na balkonie nadal czułam, jakby coś mnie non stop gryzło w nos. W końcu, gdy udało mi się wydostać z tłumu podpitych ludzi, mogłam wziąć choć minimalną dawkę świeżego powietrza. Już nie wspomnę o dodatkowym polu do swobodnego poruszania.
                Nadal byłam wściekła na Uzumakiego, który obiecywał mi, że będzie zaledwie dwadzieścia osób. Na moje nieszczęście, blondyn postanowił w swojej wypowiedzi nie uwzględnić jeszcze jednego zera.
                Zadziwiające jest jednak to, że dom jeszcze stoi w jednym kawałku.
                Oparłam się o balustradę czując lekki ból głowy. Kieliszek z niedopitym winem wylądował kilka centymetrów ode mnie. Głowę spuściłam w dół, gdzie utkwiłam wzrok w ozdobnych krzakach.
                 - Ktoś tu za dużo wypił.
                Obróciłam głowę w stronę przybysza, który wziął moją lampkę i bezczelnie wylał resztę. Nie wiem czy uznać to za troskę, jaką teraz postanowił mi okazać Inuzuka, czy raczej woli zaskoczyć mnie czymś innym?
                 - Pijana jeszcze nie jestem. A przynajmniej chodzić jeszcze potrafię…
                Wyprostowałam się, pomimo nieznośnego uścisku w głowie. Szatyn zachichotał jedynie i nakazał ruchem ręki podparcia się balustrady obok niego.
                W powietrzu czułam, że Kiba nie przychodzi na przyjacielskie pogaduszki po latach. Czarne oczy skupione były na pewnym miejscu, a właściwie na pewnej osobie, która jako jedyna nie przewracała się wśród tłumu „tańczących” osób.
                Korciło mnie, by spojrzeć przez ramię i upewnić się, jaki temat planuje zacząć psiarz. Moja droga do balustrady nie była długa, a po zajęciu miejsce odnalazłam obiekt rozmowy - Itachi Uchiha!
                 - Jak się trzymasz po powrocie do Konohy?
                Jego pytanie wytrąciło mnie kompletnie z rytmu. W głowie miałam już ułożonych kilka możliwych odpowiedzi na niektóre pytania. A tu proszę! Pytanie, którego bym się bardziej spodziewała na początku imprezy niż przed wyczekiwanym, przeze mnie, końcem.
                 - Zgaduję, że tak naprawdę nie o tym chcesz rozmawiać.
                Szum głowy nie sprzyjał poważnej mimice twarzy, która wolała bardziej wygiąć się w bólu.
                 - Wszyscy wiemy, że Naruto jest głupi… - Zaciekawiło mnie jego pierwsze zdanie. Nie odzywałam się i machnęłam tylko głową na znak, by kontynuował swoją myśl. - Co prawda zmądrzał, od kiedy ożenił się z Hinatą i został Hokage, ale czy idiotyzmem nie było przyjęcie tych kryminalistów z powrotem do wioski?!
                Głos przesiąknięty jadem i, w jakimś stopniu, wściekłością, rozniósł się cicho po balkonie.  Muzyka stała się nagle głośniejsza, a wiatr coraz mocniej poruszał liśćmi, co dodawało jeszcze więcej hałasu.
                Serce nagle wskoczyło do gardła i biło szybkim tempem. Mogłam się spodziewać. Właściwie, to było do przewidzenia, że rozmowa zejdzie na ten tor, ale nie potrafię zrozumieć, czemu stresowałam się bardziej niż przy egzaminie na Chuunina.
                Głębokim westchnięciem próbowałam zatuszować swoje zdenerwowanie, co widocznie mi się udało, bo nie zostałam w jakikolwiek sposób skomentowana przez Inuzukę.
                 - I co w związku z tym?
                Odpowiedź na szybko, która miała odwieść chociażby na chwilę szatyna od wątku mojego zdania na temat postępowania Uzumakiego. To pytanie i tak w końcu padnie, ale wolałam, jak na razie, omijać ten temat tak samo jak młodszego z braci Uchiha.
                Oburzenie wymalowało się na twarzy mojego towarzysza, który oprócz zapewnienia dreszczy swoją aurą, obdarzył mnie jeszcze oskarżającym spojrzeniem.
                 - To kryminaliści! Co z tego, że niby pomogli nam na wojnie, skoro wcześniej sami zabijali nie tylko naszych ludzi, ale również niewinnych cywilów! Kryminalista zawsze pozostanie kryminalistą!
                W głowie przewinął się moment mojego wtargnięcia na (jeszcze) wczorajszą naradę. Te same słowa, ale wypowiedziane w innym miejscu, w innym czasie i przy innej rozmowie. Żołądek znajomo fiknął, a serce wdrapało się jeszcze wyżej.
                Sumienie mnie teraz gryzło, a na dodatek głowa jeszcze bardziej dawała się o sobie przypominać. Wewnętrzna walka między drużyną, która chciała obronić nieszczęsne rodzeństwo przeciw wojsku gromiącym pozytywne uczucia do Uchihów, ale głownie do Sasuke.
                 - A nie uważasz, że ludzie mogą popełnić błędy? W końcu każdy je musi przecież popełnić…
                Nagle w głowie pojawił mi się obraz stojącego, tuż przede mną, Uchihy. Cytowanie niektórych zwrotów nie działało pozytywnie na moje samopoczucie, więc starałam się w jakikolwiek sposób sformułować je inaczej. Jednak by miały ten sama sens.
                 - Czy ty ich bro…
                 - Nie bronię ich, ale patrzę z logicznego punktu widzenia.
                Nastała cisza uspakajająca mnie cisza, ale również jeszcze bardziej denerwująca. Inuzuka, który przez kilka minut w tępym spojrzeniem obserwował niebo, oberwał się od dotychczasowego oparcia i ruszył wolnym krokiem w kierunku podpitych gości.
                 - Logika nakazuje trzymanie się od takich ludzi z daleka. Chyba, że nie masz już chęci do życia.
                Zanim się zorientowałam, mój rozmówca zlał się ze zbiorowiskiem. Chciałam ruszyć za nim, ale smród fajek stanowił pewną barierę, której nie potrafię przejść. Z tego powodu stałam w tym samym miejscu, nie ruszając się chociażby milimetr.
                Dopiero po dłuższej chwili schowałam twarz w dłoniach, a do oczu cisnęły się łzy.
                Dlaczego tak musi być, że w Ki nigdy nie płakałam. Tam było zbyt spokojnie by przeżywać jakieś zawody czy zaburzenia emocjonalne. Ogromna Konoha za to powodowała oba ta czynniki. Choć winę również mogę zwalić na nieszczęsne wydarzenia, jak również zmiany, jakie zaszły od powrotu do wioski.
                Chciałabym wyzbyć się tych buzujących emocji. W takich momentach żałuję, że nie mieszkam nadal w Ki!




                Wczoraj widząc mój stan, w jakim wróciłam do domu, jak również promile, w jakie siebie wlałam, nie mogłam się spodziewać takiego bólu głowy. Choć w tym momencie winowajcą mogła być wczorajsza wewnętrzna wojna lub niewyspana noc.
                Po krótkiej drzemce wstałam i od razu skierowałam się na dół, gdzie powitał mnie ten sam obrazek, co każdego dnia. Mama, w swojej tradycji, stała i gotowała obiad, natomiast tata jak zwykle miał wzrok wlepiony w czarno-białe kartki.
                 - Witaj, jak po imprezie?
                Uśmiechnięta Mebuki przywitała mnie z małą miską wypełnioną jakimiś warzywami oraz kubkiem gorącej herbaty ryżowej. Bez jakiegokolwiek odzewu usiadłam przed talerzem i starałam się połknąć cokolwiek.
                 - Widzę, że jednak udana…
                Nie, nie była udana!
                Pierwsze słowa, jakie cisnęły mi się na usta. Siedziałam cicho, gdy mama zaczęła opowiadać o kolejnym dziecku znajomej. Potem ględziła na temat urodzin sąsiadki, a skończyła na pytaniach skierowanych w moją stronę.
                 - A kiedy przyjdzie Itachi albo Sasuke?
                Musiała poznać ich imiona jak wpadli do mnie wczoraj do domu. Uśmiech mojej rodzicielki tylko jeszcze bardziej utwierdzał mnie w przekonaniu, że żyję w jakimś trójkącie miłosnym i mam dylemat, za który się mam brać.
                Czy jak ja wyglądam jak nastolatka żyjąca w tanim romansidle?!
                 - Mam nadzieje, że nigdy! I weź im już daj spokój. Nie miałam, nie mam i w najbliższym czasie nie planuje mieć chłopaka.
                Usłyszałam tylko jej fuknięcie i dźwięk odsuwanego krzesła. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że dotąd zaczytany opiekun postanowił w końcu podnieść się z siedziska. 
                 - Zrozum matkę. Masz już dwadzieścia jeden lat, a wokół ciebie coraz więcej mężczyzn. Ona po prostu nie może się doczekać wnuków. Podobnie jak ja.
                Westchnęłam tylko chwilę próbując uspokoić nerwy, a jednocześnie by przystosować się do informacji.
                Z tego, co mi opowiadali w dzieciństwie, oni wzięli ślub, gdy obojgu wybiła dwudziestka. Co prawda mnie urodzili dopiero po pięciu latach, ale oni widocznie już chcą się nacieszyć gromadką hałaśliwych dzieci.
                Wiedziałam, że macierzyństwo w obecnej chwili nie było dobrym pomysłem dla mnie. Argumentem ostateczny to fakt, że układać sobie życia nie można z byle kim. A jak na razie nie widzę w swoim otoczeniu żadnego kandydata. Za to oni widzą ich na każdym kroku.
                 - Obiecuję wam, że jak sobie kogoś znajdę lub będę miała dzieci, to was o tym poinformuję. Do tego czasu nie zadawajcie mi tych pytań.
                Rozmowa się urwała, a każdy zajął się czymś innym. Rodzice zajęli się swoimi codziennymi obowiązkami, a mnie ciekawość postanowiła zaprowadzić pod same drzwi domu Uzumakich. Z grzeczności zapukałam w drzwi, ale ostatecznie i tak weszłam sama.
                Odór już nie gryzł tak jak wczoraj, ale nadal był mocno wyczuwalny, a miejscami leżeli jacyś ludzie. Wśród nich wypatrzyłam blondyna, smacznie chrapiącego tuż przy stole.
                 - Wstawaj!
                Oprócz gospodarza, wybudziłam jeszcze kilku gości, którzy w tym momencie próbowali mnie usunąć za pomocą nienawistnych spojrzeń. Bezskutecznie, bo nadal stałam i obserwowałam wstającego blondyna, który masował miejsce, gdzie wcześniej uderzył stół.
                 - O, już wstałaś. Nie widziałaś przypadkiem Sasuke?
                 - Nie, nawet go nie było tu.
                I nagle, jak na złość, do salonu wszedł młody Uchiha. Przywitał się z nami jakimś półsłówkiem i lustrował salon, który teraz wyglądał jak pole bitwy. Brakowało jedynie kilku dziur i litrów krwi.
                 - Czemu nie przyszedłeś na imprezę?
                Uzumaki, już wyprostowany, uwiesił się na ramieniu bruneta.
                 - Byłem.
                Jak on może?!
                Jestem święcie przekonana! Nie było go! W końcu nie po to przez pierwsze pół godziny chodziłam po domu szukając jego wśród tłumu. Zawsze był tylko jego brat. Nawet przed wyjściem sprawdzałam!
                A teraz on go okłamuje! Co za bezczelność!
                 - Widocznie Sakurcia nie zauważyła cię.
                Uśmiech Naruto automatycznie się poszerzył, a ja postanowiłam odejść od tego duetu, czując się przy tej dwójce jak dziecko, które nigdy nie ma racji. Postanowiłam pójść na górę i poszukać Hinaty. Chciałam uniknąć kłótni, która zapewne zaraz wybuchnie, powodując przebudzenie wszystkich śpiących.
                Granatowłosą znalazłam w kuchni, która zaczęła robić herbatę.
                 -Cześć, Hinata! Tak teraz wchodzę i myślę, że będziesz miała pełne ręce roboty.
                Mimika kobiety wyglądała mi bardziej, jakby chciała mnie przeprosić za całe zło świata niż poinformować o robocie, jaka ją czeka do końca dnia.
                 - Chcesz herbaty?
                Pokiwałam głową i usadowiłam się na wysepce kuchennej, niedaleko dwóch kubków wypełnionych liśćmi.
                Chciałam przerwać jakoś tą ciszę, ale żaden temat w tym momencie mi się nie nasuwał. Najchętniej wygadałabym się jakiejś osobie o targających mną uczuciach względem braci. Idealna nadawała się tylko w tym momencie Taida, która zapewnię spała sobie smacznie oddalona ode mnie o jakieś kilkadziesiąt kilometrów. Tylko ona potrafiła przybrać postać bezstronnego widza.
                 - Planujecie mieć dzieci?
                Do głowy przyszła mi rozmowa z rodzicami. Małżeństwo Uzumakich też się pobrało zaraz po osiągnięciu pełnoletności, ale znając wiedzę Naruto na temat stosunków fizycznych między kobietą a mężczyzną, nie zdziwiłabym się, gdyby nagle wśród mieszkańców rozchodziła się plotka o narodzinach ich dziecka.
                Zaśmiałam się z jej czerwonej twarzy. Oni byli naprawdę jak ogień i woda, aż dziw, że są wstanie ze sobą dogadać. Choć chętnie zobaczyłabym jak to między niby bywa, gdy nikt nie patrzy.
                 - Na razie nie. Naruto się boi, że przez Akumu wybuchnie kolejna wojna i nie chce ryzykować.
                Dostałam parujący kubek, a na jego wierzchu unosiły się liście, którym poświęciłam dużą uwagę.
                 - A myślisz, że Ki może być ich częścią?
                Czy to nie było oczywiste?!
                Mała, odizolowana wioska, która ma dobre stosunki w kraju, gdzie panoszą się członkowie tej grupy. Idealni podejrzani! A ja głupio miałam nadzieje, że tak nie jest.
                To mógłby tylko przypadek!
                 - Nie jest to wykluczone, ale istnieje cień szansy, że nie są w to wmieszani.
                 Podniosłam wzrok z fusów na okno, doszukując się tego cienia szansy.
                 - No właśnie. Tylko cień. Ale duży procent przemawia za tym, że oni są ich częścią.
                I znowu nastała kolejna cisza, która pozwoliła dojść mi do jednego wniosku.
                Jeśli jest coś, dzięki czemu uda mi się udowodnić niewinność Ki, to to znajdę. W najgorszym wypadku ludzie, których kiedyś uważałam i gdzieś tam w głębi nadal byli dla mnie jak druga rodzina, staną się dla mnie wrogami.
                Innej opcji nie widziałam.
                 - Co tu taka przygnębiająca atmosfera?
                Za Naruto, oprócz Sasuke, wlókł się Sai i Itachi. Cała czwórka zasiadł do stołu i czekała, aż im jakaś wróżka poda śniadanie. Tą wróżką była Hinata, która zerwała się jak do biegu, podając im po dwóch minutach jakieś jedzenie.
                Ja za to nie ruszyłam się z blatu i popijając od czasu napar, obserwowałam obżerających się chłopaków. Tak naprawdę to tylko blondyn jadł jak opętany, a reszta zachowała jakieś oznaki dobrych manier.
                 - Co dzisiaj będziesz robić?
                Odezwał się do mnie starszy z braci, który pierwszy skończył swoje śniadanie.
                Na ustach miał jakiś niebezpieczny uśmiech, który mówił sam za siebie „Mam dla ciebie niespodziankę!”.
                 - Zapewne pomogę Hinacie w sprzątaniu domu, co przypuszczalnie zajmie cały dzień.
                Uśmieszek nadal nie schodził z jego twarzy. Zamiast tego spojrzał się na całe męskie zgromadzenie.
 Wyczuwałam spisek!
W głowie próbowałam przypomnieć sobie, z jakiej okazji mogliby coś przede mną ukrywać. Do urodzin jeszcze daleko, tak samo jak to reszty rocznic, wiążących się w jakimiś etapami mojego życia. Ale każda albo już minęła, albo była za minimalnie miesiąc.
Zostaje opcja, że to nie dla mnie.
 - Idę trenować.
I gdyby nie fakt, że za nim ruszyła reszta łącznie z panią Uzumaki, w cale by mnie to nie zdziwiło. Granatowłosa dopiero po chwili wróciła z jakimiś ściereczkami, miotłą i mopem.
Przez ogromne okno zauważyłam, że tak naprawdę nie kierowali się wcale w kierunku pola treningowego. Chyba, że Naruto nagle wymyślił, że w centrum wioski powinno się znaleźć jakieś jedna strefa do szkolenia umiejętności. Ale na tyle to on głupi nie był? Prawda?
 - Czy tylko ja mam wrażenie, że to oni coś ukrywają?
Zdezorientowany wzrok utkwiła na znikających sylwetkach. Miałam nadzieje, że w końcu się dowiem, co jest takiego tajnego, że przede mną ukrywają.
 - Nie wiem. On mi nie mówi o takich sprawach.
Nie byłam zawiedziona, bo wiedziałam, że tak będzie. Nawet jeśli by wiedziała to i tak by milczała. Tak naprawdę nie oczekiwałam od niej odpowiedzi. Po prostu potraktowałam to jak pytanie retoryczne.
Ale nie podoba mi się, że oni przede mną coś ukrywają i zapewne nie byłabym sobą, gdybym zostawiła tą sprawę bez wetknięcia w niej nosa.


OD AUTORA: 1,5 miesiąca minęło, a jak dla mnie to niecały tydzień. No ostatecznie spięłam swoje piękne cztery literki i napisałam. Jestem dumna z tej notki i nie wiem, dlaczego, ale jestem.
 No i to, za co już się wzięłam i powoli kończę, to tak zwane „Lista podejrzanych”. Będą tam wypisane wszystkie stworzone przeze mnie postacie na potrzeby bloga, jak również i krótkie informacje na temat wiosek i organizacji <Akumu nie będzie jedyną grupą w opowiadaniu i to mogę zdradzić>.  Problem polega na tym, że nie wiem, od kiedy to zacznie istnieć, ale przed lipcem już na bank powinno się pojawić.
W dodatku zaczęłam robić swój własny szablon, a że to moje pierwsze takie spotkanie z grafiką komputerową, więc nie opublikuje go <chyba>. Nie wiem, jakim cudem, ale z ciemnego stał się różowy…
I ostatecznie zaplanowałam do końca całą fabułę. Jedyna moja obawa, że historia może być zbyt poplątana i wiele ludzi może jej nie zrozumieć. To opowiadanie tak naprawdę powstało, nie tylko, dlatego że uwielbiam pisać SasuSaku, ale również sprawdzenie czy jednak potrafię zaskoczyć ludzi. Głównie mi chodzi o przywódcach Akumu niż o samych jego członków. Dlatego ucieszyłabym się, gdybyście raz na jakiś czas napisali, kogo podejrzewacie o dowodzenie, jak również o ich celach. I tak dla chętnych: Jakie są wasze ulubione postacie? Sama jestem ciekawa tego, bo nie wszystkie swoje postacie lubię <może dlatego, że wiem do kogo się nie przywiązywać i kto jest ten zły>.
I tak na koniec dziękuje Anonimkowi, który jakoś poruszył moim serduszkiem i jeszcze z większą chęcią mi się chciało pisać.
No i to powinno być na tyle. Mam nadzieje, że ta moja długa przerw nie sprawiła, że wam odechciewa się to czytać. Teraz na pewno szybciej napisze, a w międzyczasie postaram się coś zrobić z szablonem i stronami.

Pozdrawiam!