środa, 30 kwietnia 2014

X. Żal

Spojrzałam na skórzany zegarek, który dobitnie pokazywał, że pora ruszyć się z wygodnej trawy i wymaszerować w kierunku bramy. W końcu dzisiaj wyruszałam do Wioski Chmur. Z kolejną dawką durnej nadziei, że uda się czegoś dowiedzieć o Akumu. 
                W głowie cały czas mi się przewijała rozmowa z Uchihą, która mnie w jakimś stopniu zmotywowała. A właściwie zawartość kieszeni bruneta, gdzie miałam nadzieję, że nadal trzyma tą kartkę.
Byłam dumna, choć dokładnie nie wiedziałam, z czego. List odnalazł Sasuke, a blondwłosa kobieta nie wskazywała dokładnie, o kogo mogło chodzić. Pocieszającym faktem była jedynie świadomość, że uda się odnaleźć tego chłopaka i wypytać o pewne fakty.
Nieprzespana noc nie dawała (na szczęście) żadnych oznak braku snu. Sam organizm nie domagał się dłuższego odpoczynku, co mnie niebywale w tym momencie cieszyło. Nawet nocna zagrywka młodszego z braci nie robiła na mnie aż tak dużego wrażenia. Mentalnie i fizycznie było mi wszystko obojętne.
Chociaż szczerze, nadal zastanawiają mnie wczorajsze, a może nawet i dzisiejsze, słowa. Jakby się tak dłużej zastanowić, od kiedy go spotkałam, nie odchodziło ode mnie wrażenie, że ten Sasuke nie jest tym samym człowiekiem, co chłopiec, którego znałam ponad siedem lat temu.
Rozmyślania na jego temat kończyłam tylko jedną myślą. Dręczenie Naruto mogło mu się znudzić i postanowił umilać swój czas drocząc się ze mną.
Przy bramie stali już gotowi bracia, a zaraz obok nich Kakashi i Naruto. Nie wiedziałam, co było dziwniejsze. To, że sensei i mój przyjaciel byli wcześniej niż ja czy to, że ja się spóźniłam o ponad 3 godziny.
                - W końcu cesarzowa postanowiła nas zaszczycić.
Jakoś nie chciałam psuć sobie mojego nienaturalnego zachowania i puściłam to mimo uszu. Jednocześnie miałam ochotę się zaśmiać z jego zdenerwowanej miny. Choć złość na mnie pokazywał również blondyn, pewnie niezadowolony, że musiał sobie postać z trzy godziny.
                - Wiecie, co macie robić. Po prostu wybadajcie teren przez kilka dni, nie wpadajcie w duże kłopoty, a nie pogniewałbym się, gdybym dowiedział się czegoś nowego.
Przez chwilę miałam wrażenie, że młodszy Uchiha nie był skłonny do podzielenia się informacjami na temat widomości napisanej przez brata kryminalisty.
Znając raczej tendencje Akumu i oczywistą ochronę przed wyciekiem informacji poza organizację, mogło to oznaczać, że należy wśród nich. W najgorszym wypadku już dawno leży zakopany pod stertą ziemi i wącha kwiatki id spodu.
                Nikt nic nie powiedział, a Sasuke jedynie posłał mi karcące spojrzenie. Pewnie się domyślał, że chodzi mi po głowie ślad, który mi pokazał. Milczałam, bo stwierdziłam, że on musi mieć jakiś konkretny powód, by nikomu nie pokazywać swojego znaleziska.
Nikomu, prócz mi.
Machnęłam głową i na pięcie odwróciłam się gotowa by w końcu wyruszyć na tę misję. Wskoczyłam na najbliższe drzewo, a zaraz po mnie moi towarzysze.
Teraz szarpnęło mną dziwne uczucie. Jest nas czwórka. Sensei, jedna dziewczyna i dwóch facetów. Gdyby nie zastąpienie przez Itachiego Naruto, odpłynęłabym pewnie w wspomnieniach. Niejednokrotnie tęskniłam za starymi czasami, a zwłaszcza prze jak i w czasie treningów z Tsunade.
Z wojny niewiele pamiętam. Jakby przez jeden dzień upiła się do nieprzytomności i jedynie pamiętała skrawki z tego, co się działo wcześniej. Próbowałam zapomnieć tych ogromnych ilości trupów i litrów porozlewanej krwi. Po części mi się to udało. Na początku w snach wracałam to tego okrutnego widoku.
Pewnie to mogłam uzyskać dzięki bezkonfliktowości Ki. To chyba było drugi raz w życiu, kiedy przez tak długi okres nie widziałam żadnego rozlewu krwi ani żadnego martwego ciała.
                -Nikomu nie mów o tym liście, jasne?
Nie wiadomo, kiedy koło mnie pojawił się mój dawny przyjaciel. Spoglądał na mnie tym swoim charakterystycznym wzrokiem, który wyjątkowo teraz miał w sobie nutkę grozy i jakiejś obawy.
                Prychnęłam jedynie i lekceważąco wzruszyłam ramionami.
                 -Szybko mnie o tym poinformowałeś, wiesz? Tylko chciałabym się dowiedzieć dwóch rzeczy…
Zagryzłam dolną wargę i ukradkiem spojrzałam na Itachiego i Hatake, którzy o czymś gawędzili. Następnie ponownie wróciłam do spojrzenia na mojego rozmówcę.
Nie odzywał się w ogóle, co mnie niebywale denerwowało. Z jego twarzy nie potrafiłam także rozczytać, czy w tym momencie mogę zapytać o te dwie nękające mnie sprawy. Choć też zdawałam sobie sprawę, że moje odpowiedzi na pytania a jego będą się różnić.
                -Co tym razem?
Westchnął, a wyrzuty z jego głosu można usłyszeć nawet z moim brakiem odczytywania emocji ludzkich po mowie ciała. A przynajmniej w moim widzeniu nie posiadałam tej zdolności.
                - Przede wszystkim, skąd to masz?
Teraz on spojrzał ukradkiem na swojego brata. Utwierdził mnie jedynie w przekonaniu, że rzeczywiście tylko nasza dwójka wie o istnieniu tego liściku. Ponownie zapanowała długa cisza, do której powinnam się przyzwyczajać przy rozmowach z nim. W głębi duszy miałam nadzieję, że do takich rzeczy będzie rzadko dochodzić.
                W tym momencie czułam, że muszę w jakikolwiek sposób zmusić do mówienia.
                - Ktoś mnie zaatakował niedaleko Wioski Lasu. Już wtedy wiedziałem co nie co na temat Akumu, a kartka wydawał mi się podejrzana.
                - Czyli zaatakował się członek… Akumu?
Początkowo ta rzecz zdawała mi się oczywista. Skoro list był do jednego z Akumu, więc powinien posiadać symbol zgodny z tą organizacją. Moje wątpliwości dopiero się zaczęły, gdy w połowie zdania zobaczyłam kiwającą głowę Uchihy, który widocznie chciał mi dać znać, że w tej kwestii musiałam się pomylić.
                - Nie miał ich znaków. Jedynie zwykły płacz i maskę. Poza tym mijałby się z faktem, że oni atakują grupy, a nie pojedyncze osoby.
Dopiero teraz zrozumiałam, że taki wyskok wychodził poza ich nawyki. Tak samo jak mordowanie ludzi poza wioską. A teraz idziemy do miejsca, gdzie został zamordowany najważniejsza osoba tej Wioski Chmur.
                - Jeśli faktycznie trzymać się twojej wersji, to w takim razie jak wyjaśnisz śmierć Raikage i po co byłeś w okolicach Morigakure?
Wzruszył ramionami zapewne mając w planach całkowite olanie mojego pytania. Szczypnęłam go na początku w łokieć, a gdy to nie dawało efektów, szarpnęłam z całej siły za jego czarną koszulę. Zachwiał się, ledwo nie upadając na nogi, a w ramach odwetu posłał mi wściekłe spojrzenie, które w tym momencie nie robiło na mnie większego wrażenia.
Niech sobie nie myśli, że może mnie zlewać, kiedy mu się żywnie podoba, a potem, że będę się płaszczyć przed jego zgniewanym obliczem. Jego niedoczekanie!
                - Zwariowałaś?!
Warknął, prostując się i poprawiając koszulę. Stanęłam naprzeciw niego wyraźnie dając jemu do zrozumienia, że jestem w tym momencie na tyle zdeterminowana, że jego nieme groźby nie działają.
                - Jak się ciebie pytam, to mógłbyś łaskawie odpowiedzieć na moje pytanie, czy twoje przerośnięte ego blokuje ci mowę, co?
                Z jakiegoś dziwnego powodu, po raz kolejny czułam się nieswojo. Za czasów NORMALNEJ Drużyny 7 to ja się wydzierałam na Naruto. Teraz ten „zaszczyt” spotkał jego.
Dlaczego wszystko musiał teraz wyglądać inaczej niż moje wyidealizowane marzenia za czasów zakończenia Akademii?
                - Nie mam żadnego obowiązku ci odpowiadać.
Przeszedł mnie dreszcz słysząc jeszcze zimniejszy głos. Byłam również zawiedziona faktem, że wcześniej był wstanie mi zaufać, a teraz znów mnie traktuje jak nic niewartą kłodę w jego życiu.
Czułam się fatalnie, gdy przez głowę cały czas krążyła jedna i ta sama myśl. Jedynie wściekłość na bruneta w jakiś magiczny sposób blokowała tą żałość.
                - Ale jakby ktoś ci tak już powiedział, to byś się wściekł, co?
Widocznie trafiłam w dobry punkt, bo od razu rozluźnił mięśnie i w swoim zwyczaju jedynie głośno wypuścił powietrze.
Dopiero teraz zauważyłam, że naszej tej małej kłótni przysłuchiwali się inni z niezadowolonymi minami.
I choć na twarzy Itachiego widniał lekki uśmiech, to i tak kręcił z dezaprobaty głową.
                - Chwilę temu wyszliśmy z wioski, a już się ze sobą kłócicie.
Pierwszy odezwał się Kakashi, a ja poczułam się jak jakiś kryminalista pokroju tego obok mnie.
Kątem oka spojrzałam na reakcję Sasuke… Choć w jego sprawie trafniejszy byłoby stwierdzenia braku jakiejkolwiek odruchu.
                - Jak wy macie ze sobą zamiar wytrzymać, skoro ta misja może się ciągnąć miesiącami?
Wątpiłam w te słowa, bo ile można okrążać wioskę w poszukiwaniu jakiś wskazówek? Szansa na znalezienie jakichkolwiek jest znikoma.
                - Nie moja wina, że Wielce Pan Szanowny i Potężny nie raczy odpowiedzieć na jedno pytanie.
Starałam się by nuta jadu była bardzo wyraźna. Tak, żeby ten obok wiedział i nie myślał sobie nie wiadomo czego. Jedynie czego się doczekałam to kolejne westchnięcia, a po tym widziałam tylko dwa oddalające się ciała.
Znowu musiałam wyjść na dziecko?
Ostatnią próbą, jaką postanowiłam podjąć był szantaż.
Złapałam po raz kolejny jego koszulę, choć i bez tego gestu stał nieruchomo. Próbując dodać sobie kilka metrów w górę, by choć dosięgnąć jego wzrok, który się rozciągał gdzieś za moją głową. I te kilka centymetrów jednak nie były wystarczające. Ostatecznie klepnęłam go w ramie, w końcu patrząc na mnie.
                - Jeśli mi nie powiesz, powiem Itachiemu o tym liście.
Nadal stałam na palcach, choć już powoli przypominały, że długo już nie wytrzymują. Czułam, że musiałam tak stać. Nadzieja, mówiła, że dzięki temu coś zrozumiem. Wyczytam po raz pierwszy w życiu, co mówią do świata. W tle słyszałam również szepty, które były za ciche i za słabe, by cokolwiek z nich zrozumieć.
Niczego się nie dowiedziałam, tak samo też nie zrozumiałam, a palce odmówiły posłuszeństwa.
Nie zależy mu na utrzymaniu tego sekretu. Może to był jego plan by nie musiał wszystkiego powtarzać parę razy, więc wysłużył się mną?
Chciałam wykonać te same czynności, które wykonali Kakashi i starszy Uchiha. Nie widziałam sensu dłuższego stania, skoro oni już oddalili się od nas.
  - Moja drużyna została tam zamordowana na ich ostatniej misji. Musiałem się dowiedzieć, kto to zrobił i dlaczego.
Dziwny dreszcz przebiegł po moich plecach.
Brzmiał jakby za nimi tęsknił. Nie byli dla niego zwykłymi członkami drużyny, którzy mieli mu pomóc zabić byłego członka Akatsuki. A wszystko ukrywało się pod tym oschłym tonem, który próbował zakryć te uczucia.
Poczułam jednocześnie zazdrość. Byłam wściekła i czułam się fatalnie z myślą, że gdybym na ich miejscu ja zginęła, nie szukałby mordercy ani motywów takich działań. Może, gdyby był tam Naruto to też by coś ruszył, ale ja?
Niejednokrotnie słyszałam z jego ust, że jestem irytująca. Piąte koło u wozu, które ciągnęło się powolnie za nimi. On sam nawet próbował mnie zabić.
Nagle zaczęłam płakać. Próby uspokojenia się nie dawały żadnego efektu, a tylko bardziej napędzały łzy do wyjścia.
Czy gdybym ja teraz zginęła, on by o mnie zapomniała?
Raczej tak.
                - Sakura, co jest?
Nie usłyszałam troski, a nadal tą obojętność na wszytko. Nie chciałam już na niego patrzeć, słyszeć czy pytać o cokolwiek. Pobiegłam przed siebie, nie mogąc znieść myśli, że znowu przy nim płaczę.
Jeśli byłam ciężarem dla niego to również dla Naruto, Kakashiego, Tsunade-sama. Dla wszystkich.
Najgorsze uczucie, jakie człowiek może doznać.
                - Sakura, czekaj!
Głos Sasuke co chwila rozbrzmiewał wśród drzew, a ja i tak biegłam do przodu. Gałęzie nieprzyjemnie we mnie uderzały, a ja nie patrzyłam gdzie biegnę. Obraz zamazany, jakbym miała najgorszą z możliwych wad wzroku.
                - Sakura! Stój!
Niech się odczepi, a najlepiej niech dokończy to, co chciał zrobić pięć lat temu. Wtedy już przestanę każdemu zawadzać.
Miałam świadomość, że jednak tak nie jest, ale pomimo tego nie potrafiłam się uspokoić. Za dużo negatywnych emocji się we mnie tłoczyło i zagłuszało mój zdrowy rozsądek i trzeźwe myślenie.
W pewnym momencie poczułam jak ktoś mnie łapię i podnosił lekko nad ziemią, żebym mogła dotknąć stopami ziemi. Nagle siły ze mnie wyszły, co sprawiło, że nie chciałam się nawet wierzgać czy wyrywać. Po prostu stałam ze spuszczoną głową i mną jakbym szła na ścięcie.
                - W końcu się uspokoiłaś. Ostatnio cały czas masz jakieś ataki.
Nie nazwałabym tego atakami. Po prostu powrót z przytulnej Utopii, do miejsca, gdzie w każdej chwili można doprowadzić do kolejnego rozlewu krwi.
Czemu nie zostałam w Ki?
W takich chwilach jak tak, tęskniłam za tym spokojnym czasem, gdzie misje rangi B były tak proste jakby były D.
Zimne powietrze, które uderzało w moją głowę, świadczyło, że Uchiha nadal stał blisko mnie za mną. Poczułam impuls i przeogromną chęć. Pierwszy raz poczułam taki przypływ i nie potrafiłam się powstrzymać.
Odwróciłam głowę i z kamienną miną widziałam jak podejrzliwie marszczy brwi. Potem całkowicie wykonałam odwrót i hardo spoglądałam w jego oczy. Do czasu, gdy on nie poleciał kilka metrów w bok, a moja pięść zawisła w powietrzu.
Pierwszy raz go uderzyłam. A przynajmniej o ile dobrze pamiętam. To było dziwne uczucie, jednocześnie pomieszane z euforią i dumą. Czułam się jakbym pobiła cały świat i nawet się przy tym nie zmęczyła.
To było niesamowite!
Po chwili dopiero się wyprostowałam i widziałam ile drzew zostało złamanych. Uśmiech satysfakcji sam pojawił się na mojej twarzy. Wytarłam tylko policzki rękawem i zadowolona ruszyłam w stronę reszty.
                - Co z wami? I gdzie jest Sasuke?
Na początku dopytywał się Itachi. Ja jedynie mogłam z uśmiechem odpowiedzieć.
                - Pewnie myśli.
Choć nie wiedziałam, co z nim się dzieje, jakoś w tej sytuacji niewiele mnie obchodziło. Dopiero, gdy powoli zachodziło słońce, zaczynałam się martwić, czy przypadkiem nie połamałam mu czegoś i nie może się ruszyć.
Kakashi zarządził postój. Oznaczało to również, że czas rozłożyć namioty, ale cały czas widziałam bystry wzrok czarnowłosego, który chciał wyczytać ze mnie, co cię stało z jego młodszym braciszkiem.
Głupio się uśmiechałam, ale ja też już powoli zaczęłam się o niego martwić.
Ostatecznie przyszedł, gdy wyznaczaliśmy warty. Po prostu musiał pójść pierwszy na ochotnika. I choć w normalnej sytuacji darłabym się w niebogłosy, teraz wolałam siedzieć cicho. Moja warta była ostatnia, tak jak każda inna przez kolejny tydzień.
Sasuke się do mnie nie odzywał, a na policzku nadal tkwiła pamiątka z tamtego pamiętnego dnia. Jego brat nie wierzył w historyjkę o tym, że przez przypadek go popchnęłam i się uderzył. Takie wytłumaczenia mogłyby ujść cało tylko przy Naruto. W każdym bądź razie nikt się nie pytał dokładnie o ten ślad na jego twarzy.
Satysfakcja rosła w każdym momencie, gdy spoglądałam na potężnego siniaka. Było dla mnie niczym trofeum. Trofeum, na które poświęciłam wiele wysiłku, choć w rzeczywistości ten zamach nie był dla mnie niczym wyjątkowym. Może sam fakt, że był wymierzony w Uchihe sprawiał, że stał się jednym z tych niezapomnianych.
Od czasu do czasu rozmawiałam z Hatake-sensei i starszym z braci na błahe tematy. Tematem tabu było Ki, Akumu, „moje trofeum” i wojna. Zdarzyło się nawet, że usłyszałam śmieszne historyjki, które się działy w Akatsuki. I choć było ich niewiele to i tak było zadziwiające, że w ogóle się takowe zdarzały.
O wschodzie słońca dotarliśmy pod bramy Wioski Chmur, gdzie niedawno zabito Głowę tej osady. Nie czułam żadnych dziwnych ciarek, które zawsze się pojawiały w takich momentach.
Może faktycznie nic tu nie znajdziemy?


OD AUTORA: Robię z Sakury sadystkę! Z typowych ogłoszeń parafialnych… maj będę miała jeszcze zapracowany, a od czerwca to z górki. Później będę musiała trochę ponegocjować i notki powinny się albo pojawiać częściej albo dłuższe <choć bardziej wolałabym tą pierwszą wersję>. Poza tym jeszcze przed lipcem planuje zrobić kilka rzeczy, żeby w lipcu ten blog wyglądał trochę inaczej…


Do zobaczenia!