Spojrzałam na skórzany zegarek, który
dobitnie pokazywał, że pora ruszyć się z wygodnej trawy i wymaszerować w
kierunku bramy. W końcu dzisiaj wyruszałam do Wioski Chmur. Z kolejną dawką
durnej nadziei, że uda się czegoś dowiedzieć o Akumu.
W
głowie cały czas mi się przewijała rozmowa z Uchihą, która mnie w jakimś
stopniu zmotywowała. A właściwie zawartość kieszeni bruneta, gdzie miałam
nadzieję, że nadal trzyma tą kartkę.
Byłam dumna, choć dokładnie nie
wiedziałam, z czego. List odnalazł Sasuke, a blondwłosa kobieta nie wskazywała
dokładnie, o kogo mogło chodzić. Pocieszającym faktem była jedynie świadomość,
że uda się odnaleźć tego chłopaka i wypytać o pewne fakty.
Nieprzespana noc nie dawała (na
szczęście) żadnych oznak braku snu. Sam organizm nie domagał się dłuższego
odpoczynku, co mnie niebywale w tym momencie cieszyło. Nawet nocna zagrywka
młodszego z braci nie robiła na mnie aż tak dużego wrażenia. Mentalnie i
fizycznie było mi wszystko obojętne.
Chociaż szczerze, nadal zastanawiają
mnie wczorajsze, a może nawet i dzisiejsze, słowa. Jakby się tak dłużej
zastanowić, od kiedy go spotkałam, nie odchodziło ode mnie wrażenie, że ten
Sasuke nie jest tym samym człowiekiem, co chłopiec, którego znałam ponad siedem
lat temu.
Rozmyślania na jego temat kończyłam
tylko jedną myślą. Dręczenie Naruto mogło mu się znudzić i postanowił umilać
swój czas drocząc się ze mną.
Przy bramie stali już gotowi bracia,
a zaraz obok nich Kakashi i Naruto. Nie wiedziałam, co było dziwniejsze. To, że
sensei i mój przyjaciel byli wcześniej niż ja czy to, że ja się spóźniłam o
ponad 3 godziny.
- W końcu cesarzowa postanowiła nas zaszczycić.
Jakoś nie chciałam psuć sobie mojego
nienaturalnego zachowania i puściłam to mimo uszu. Jednocześnie miałam ochotę
się zaśmiać z jego zdenerwowanej miny. Choć złość na mnie pokazywał również
blondyn, pewnie niezadowolony, że musiał sobie postać z trzy godziny.
-
Wiecie, co macie robić. Po prostu wybadajcie teren przez kilka dni, nie
wpadajcie w duże kłopoty, a nie pogniewałbym się, gdybym dowiedział się czegoś
nowego.
Przez chwilę miałam wrażenie, że
młodszy Uchiha nie był skłonny do podzielenia się informacjami na temat
widomości napisanej przez brata kryminalisty.
Znając raczej tendencje Akumu i
oczywistą ochronę przed wyciekiem informacji poza organizację, mogło to
oznaczać, że należy wśród nich. W najgorszym wypadku już dawno leży zakopany
pod stertą ziemi i wącha kwiatki id spodu.
Nikt
nic nie powiedział, a Sasuke jedynie posłał mi karcące spojrzenie. Pewnie się
domyślał, że chodzi mi po głowie ślad, który mi pokazał. Milczałam, bo
stwierdziłam, że on musi mieć jakiś konkretny powód, by nikomu nie pokazywać
swojego znaleziska.
Nikomu, prócz mi.
Machnęłam głową i na pięcie
odwróciłam się gotowa by w końcu wyruszyć na tę misję. Wskoczyłam na najbliższe
drzewo, a zaraz po mnie moi towarzysze.
Teraz szarpnęło mną dziwne uczucie.
Jest nas czwórka. Sensei, jedna dziewczyna i dwóch facetów. Gdyby nie
zastąpienie przez Itachiego Naruto, odpłynęłabym pewnie w wspomnieniach.
Niejednokrotnie tęskniłam za starymi czasami, a zwłaszcza prze jak i w czasie
treningów z Tsunade.
Z wojny niewiele pamiętam. Jakby
przez jeden dzień upiła się do nieprzytomności i jedynie pamiętała skrawki z
tego, co się działo wcześniej. Próbowałam zapomnieć tych ogromnych ilości
trupów i litrów porozlewanej krwi. Po części mi się to udało. Na początku w
snach wracałam to tego okrutnego widoku.
Pewnie to mogłam uzyskać dzięki
bezkonfliktowości Ki. To chyba było drugi raz w życiu, kiedy przez tak długi
okres nie widziałam żadnego rozlewu krwi ani żadnego martwego ciała.
-Nikomu
nie mów o tym liście, jasne?
Nie wiadomo, kiedy koło mnie pojawił
się mój dawny przyjaciel. Spoglądał na mnie tym swoim charakterystycznym
wzrokiem, który wyjątkowo teraz miał w sobie nutkę grozy i jakiejś obawy.
Prychnęłam
jedynie i lekceważąco wzruszyłam ramionami.-Szybko mnie o tym poinformowałeś, wiesz? Tylko chciałabym się dowiedzieć dwóch rzeczy…
Zagryzłam dolną wargę i ukradkiem
spojrzałam na Itachiego i Hatake, którzy o czymś gawędzili. Następnie ponownie
wróciłam do spojrzenia na mojego rozmówcę.
Nie odzywał się w ogóle, co mnie
niebywale denerwowało. Z jego twarzy nie potrafiłam także rozczytać, czy w tym
momencie mogę zapytać o te dwie nękające mnie sprawy. Choć też zdawałam sobie
sprawę, że moje odpowiedzi na pytania a jego będą się różnić.
-Co tym razem?
Westchnął, a wyrzuty z jego głosu
można usłyszeć nawet z moim brakiem odczytywania emocji ludzkich po mowie
ciała. A przynajmniej w moim widzeniu nie posiadałam tej zdolności.
-
Przede wszystkim, skąd to masz?
Teraz on spojrzał ukradkiem na
swojego brata. Utwierdził mnie jedynie w przekonaniu, że rzeczywiście tylko
nasza dwójka wie o istnieniu tego liściku. Ponownie zapanowała długa cisza, do
której powinnam się przyzwyczajać przy rozmowach z nim. W głębi duszy miałam
nadzieję, że do takich rzeczy będzie rzadko dochodzić.
W
tym momencie czułam, że muszę w jakikolwiek sposób zmusić do mówienia.- Ktoś mnie zaatakował niedaleko Wioski Lasu. Już wtedy wiedziałem co nie co na temat Akumu, a kartka wydawał mi się podejrzana.
- Czyli zaatakował się członek… Akumu?
Początkowo ta rzecz zdawała mi się
oczywista. Skoro list był do jednego z Akumu, więc powinien posiadać symbol
zgodny z tą organizacją. Moje wątpliwości dopiero się zaczęły, gdy w połowie
zdania zobaczyłam kiwającą głowę Uchihy, który widocznie chciał mi dać znać, że
w tej kwestii musiałam się pomylić.
-
Nie miał ich znaków. Jedynie zwykły płacz i maskę. Poza tym mijałby się z
faktem, że oni atakują grupy, a nie pojedyncze osoby.
Dopiero teraz zrozumiałam, że taki
wyskok wychodził poza ich nawyki. Tak samo jak mordowanie ludzi poza wioską. A
teraz idziemy do miejsca, gdzie został zamordowany najważniejsza osoba tej
Wioski Chmur.
-
Jeśli faktycznie trzymać się twojej wersji, to w takim razie jak wyjaśnisz
śmierć Raikage i po co byłeś w okolicach Morigakure?
Wzruszył ramionami zapewne mając w
planach całkowite olanie mojego pytania. Szczypnęłam go na początku w łokieć, a
gdy to nie dawało efektów, szarpnęłam z całej siły za jego czarną koszulę.
Zachwiał się, ledwo nie upadając na nogi, a w ramach odwetu posłał mi wściekłe
spojrzenie, które w tym momencie nie robiło na mnie większego wrażenia.
Niech sobie nie myśli, że może mnie
zlewać, kiedy mu się żywnie podoba, a potem, że będę się płaszczyć przed jego
zgniewanym obliczem. Jego niedoczekanie!
-
Zwariowałaś?!
Warknął, prostując się i poprawiając
koszulę. Stanęłam naprzeciw niego wyraźnie dając jemu do zrozumienia, że jestem
w tym momencie na tyle zdeterminowana, że jego nieme groźby nie działają.
- Jak się ciebie pytam, to mógłbyś łaskawie odpowiedzieć na moje pytanie, czy
twoje przerośnięte ego blokuje ci mowę, co?Z jakiegoś dziwnego powodu, po raz kolejny czułam się nieswojo. Za czasów NORMALNEJ Drużyny 7 to ja się wydzierałam na Naruto. Teraz ten „zaszczyt” spotkał jego.
Dlaczego wszystko musiał teraz
wyglądać inaczej niż moje wyidealizowane marzenia za czasów zakończenia
Akademii?
-
Nie mam żadnego obowiązku ci odpowiadać.
Przeszedł mnie dreszcz słysząc jeszcze
zimniejszy głos. Byłam również zawiedziona faktem, że wcześniej był wstanie mi
zaufać, a teraz znów mnie traktuje jak nic niewartą kłodę w jego życiu.
Czułam się fatalnie, gdy przez głowę
cały czas krążyła jedna i ta sama myśl. Jedynie wściekłość na bruneta w jakiś
magiczny sposób blokowała tą żałość.
- Ale jakby ktoś ci tak już powiedział, to byś się wściekł, co?
Widocznie trafiłam w dobry punkt, bo
od razu rozluźnił mięśnie i w swoim zwyczaju jedynie głośno wypuścił powietrze.
Dopiero teraz zauważyłam, że naszej
tej małej kłótni przysłuchiwali się inni z niezadowolonymi minami.
I choć na twarzy Itachiego widniał
lekki uśmiech, to i tak kręcił z dezaprobaty głową.
- Chwilę temu wyszliśmy z wioski, a już się ze sobą kłócicie.
Pierwszy odezwał się Kakashi, a ja
poczułam się jak jakiś kryminalista pokroju tego obok mnie.
Kątem oka spojrzałam na reakcję
Sasuke… Choć w jego sprawie trafniejszy byłoby stwierdzenia braku jakiejkolwiek
odruchu.
- Jak wy macie ze sobą zamiar wytrzymać, skoro ta misja może się ciągnąć
miesiącami?
Wątpiłam w te słowa, bo ile można
okrążać wioskę w poszukiwaniu jakiś wskazówek? Szansa na znalezienie
jakichkolwiek jest znikoma.
- Nie moja wina, że Wielce Pan Szanowny i Potężny nie raczy odpowiedzieć na
jedno pytanie.
Starałam się by nuta jadu była bardzo
wyraźna. Tak, żeby ten obok wiedział i nie myślał sobie nie wiadomo czego.
Jedynie czego się doczekałam to kolejne westchnięcia, a po tym widziałam tylko
dwa oddalające się ciała.
Znowu musiałam wyjść na dziecko?
Ostatnią próbą, jaką postanowiłam
podjąć był szantaż.
Złapałam po raz kolejny jego koszulę,
choć i bez tego gestu stał nieruchomo. Próbując dodać sobie kilka metrów w
górę, by choć dosięgnąć jego wzrok, który się rozciągał gdzieś za moją głową. I
te kilka centymetrów jednak nie były wystarczające. Ostatecznie klepnęłam go w
ramie, w końcu patrząc na mnie.
-
Jeśli mi nie powiesz, powiem Itachiemu o tym liście.
Nadal stałam na palcach, choć już
powoli przypominały, że długo już nie wytrzymują. Czułam, że musiałam tak stać.
Nadzieja, mówiła, że dzięki temu coś zrozumiem. Wyczytam po raz pierwszy w
życiu, co mówią do świata. W tle słyszałam również szepty, które były za ciche
i za słabe, by cokolwiek z nich zrozumieć.
Niczego się nie dowiedziałam, tak
samo też nie zrozumiałam, a palce odmówiły posłuszeństwa.
Nie zależy mu na utrzymaniu tego
sekretu. Może to był jego plan by nie musiał wszystkiego powtarzać parę razy,
więc wysłużył się mną?
Chciałam wykonać te same czynności,
które wykonali Kakashi i starszy Uchiha. Nie widziałam sensu dłuższego stania,
skoro oni już oddalili się od nas.
- Moja drużyna została tam
zamordowana na ich ostatniej misji. Musiałem się dowiedzieć, kto to zrobił i
dlaczego.
Dziwny dreszcz przebiegł po moich
plecach.
Brzmiał jakby za nimi tęsknił. Nie
byli dla niego zwykłymi członkami drużyny, którzy mieli mu pomóc zabić byłego
członka Akatsuki. A wszystko ukrywało się pod tym oschłym tonem, który próbował
zakryć te uczucia.
Poczułam jednocześnie zazdrość. Byłam
wściekła i czułam się fatalnie z myślą, że gdybym na ich miejscu ja zginęła,
nie szukałby mordercy ani motywów takich działań. Może, gdyby był tam Naruto to
też by coś ruszył, ale ja?
Niejednokrotnie słyszałam z jego ust,
że jestem irytująca. Piąte koło u wozu, które ciągnęło się powolnie za nimi. On
sam nawet próbował mnie zabić.
Nagle zaczęłam płakać. Próby
uspokojenia się nie dawały żadnego efektu, a tylko bardziej napędzały łzy do
wyjścia.
Czy gdybym ja teraz zginęła, on by o
mnie zapomniała?
Raczej tak.
- Sakura, co jest?
Nie usłyszałam troski, a nadal tą
obojętność na wszytko. Nie chciałam już na niego patrzeć, słyszeć czy pytać o
cokolwiek. Pobiegłam przed siebie, nie mogąc znieść myśli, że znowu przy nim
płaczę.
Jeśli byłam ciężarem dla niego to
również dla Naruto, Kakashiego, Tsunade-sama. Dla wszystkich.
Najgorsze uczucie, jakie człowiek
może doznać.
- Sakura, czekaj!
Głos Sasuke co chwila rozbrzmiewał
wśród drzew, a ja i tak biegłam do przodu. Gałęzie nieprzyjemnie we mnie
uderzały, a ja nie patrzyłam gdzie biegnę. Obraz zamazany, jakbym miała
najgorszą z możliwych wad wzroku.
-
Sakura! Stój!
Niech się odczepi, a najlepiej niech
dokończy to, co chciał zrobić pięć lat temu. Wtedy już przestanę każdemu
zawadzać.
Miałam świadomość, że jednak tak nie
jest, ale pomimo tego nie potrafiłam się uspokoić. Za dużo negatywnych emocji
się we mnie tłoczyło i zagłuszało mój zdrowy rozsądek i trzeźwe myślenie.
W pewnym momencie poczułam jak ktoś
mnie łapię i podnosił lekko nad ziemią, żebym mogła dotknąć stopami ziemi.
Nagle siły ze mnie wyszły, co sprawiło, że nie chciałam się nawet wierzgać czy
wyrywać. Po prostu stałam ze spuszczoną głową i mną jakbym szła na ścięcie.
- W końcu się uspokoiłaś. Ostatnio cały czas masz jakieś ataki.
Nie nazwałabym tego atakami. Po prostu
powrót z przytulnej Utopii, do miejsca, gdzie w każdej chwili można doprowadzić
do kolejnego rozlewu krwi.
Czemu nie zostałam w Ki?
W takich chwilach jak tak, tęskniłam
za tym spokojnym czasem, gdzie misje rangi B były tak proste jakby były D.
Zimne powietrze, które uderzało w
moją głowę, świadczyło, że Uchiha nadal stał blisko mnie za mną. Poczułam
impuls i przeogromną chęć. Pierwszy raz poczułam taki przypływ i nie potrafiłam
się powstrzymać.
Odwróciłam głowę i z kamienną miną
widziałam jak podejrzliwie marszczy brwi. Potem całkowicie wykonałam odwrót i
hardo spoglądałam w jego oczy. Do czasu, gdy on nie poleciał kilka metrów w
bok, a moja pięść zawisła w powietrzu.
Pierwszy raz go uderzyłam. A
przynajmniej o ile dobrze pamiętam. To było dziwne uczucie, jednocześnie
pomieszane z euforią i dumą. Czułam się jakbym pobiła cały świat i nawet się
przy tym nie zmęczyła.
To było niesamowite!
Po chwili dopiero się wyprostowałam i
widziałam ile drzew zostało złamanych. Uśmiech satysfakcji sam pojawił się na mojej
twarzy. Wytarłam tylko policzki rękawem i zadowolona ruszyłam w stronę reszty.
-
Co z wami? I gdzie jest Sasuke?
Na początku dopytywał się Itachi. Ja
jedynie mogłam z uśmiechem odpowiedzieć.
-
Pewnie myśli.
Choć nie wiedziałam, co z nim się
dzieje, jakoś w tej sytuacji niewiele mnie obchodziło. Dopiero, gdy powoli
zachodziło słońce, zaczynałam się martwić, czy przypadkiem nie połamałam mu
czegoś i nie może się ruszyć.
Kakashi zarządził postój. Oznaczało
to również, że czas rozłożyć namioty, ale cały czas widziałam bystry wzrok
czarnowłosego, który chciał wyczytać ze mnie, co cię stało z jego młodszym
braciszkiem.
Głupio się uśmiechałam, ale ja też
już powoli zaczęłam się o niego martwić.
Ostatecznie przyszedł, gdy
wyznaczaliśmy warty. Po prostu musiał pójść pierwszy na ochotnika. I choć w
normalnej sytuacji darłabym się w niebogłosy, teraz wolałam siedzieć cicho.
Moja warta była ostatnia, tak jak każda inna przez kolejny tydzień.
Sasuke się do mnie nie odzywał, a na
policzku nadal tkwiła pamiątka z tamtego pamiętnego dnia. Jego brat nie wierzył
w historyjkę o tym, że przez przypadek go popchnęłam i się uderzył. Takie
wytłumaczenia mogłyby ujść cało tylko przy Naruto. W każdym bądź razie nikt się
nie pytał dokładnie o ten ślad na jego twarzy.
Satysfakcja rosła w każdym momencie,
gdy spoglądałam na potężnego siniaka. Było dla mnie niczym trofeum. Trofeum, na
które poświęciłam wiele wysiłku, choć w rzeczywistości ten zamach nie był dla
mnie niczym wyjątkowym. Może sam fakt, że był wymierzony w Uchihe sprawiał, że
stał się jednym z tych niezapomnianych.
Od czasu do czasu rozmawiałam z
Hatake-sensei i starszym z braci na błahe tematy. Tematem tabu było Ki, Akumu,
„moje trofeum” i wojna. Zdarzyło się nawet, że usłyszałam śmieszne historyjki,
które się działy w Akatsuki. I choć było ich niewiele to i tak było
zadziwiające, że w ogóle się takowe zdarzały.
O wschodzie słońca dotarliśmy pod
bramy Wioski Chmur, gdzie niedawno zabito Głowę tej osady. Nie czułam żadnych
dziwnych ciarek, które zawsze się pojawiały w takich momentach.
Może faktycznie nic tu nie
znajdziemy?
OD AUTORA: Robię
z Sakury sadystkę! Z typowych ogłoszeń parafialnych… maj będę miała jeszcze
zapracowany, a od czerwca to z górki. Później będę musiała trochę ponegocjować
i notki powinny się albo pojawiać częściej albo dłuższe <choć bardziej
wolałabym tą pierwszą wersję>. Poza tym jeszcze przed lipcem planuje zrobić
kilka rzeczy, żeby w lipcu ten blog wyglądał trochę inaczej…
Do zobaczenia!
Rozdział git xD Loffciam Sakure za siniaka na policzku Saska xP
OdpowiedzUsuńDopiero dzisiaj dorwałam do twoje opowiadania, stąd komentarz pod tym postem xP
Pozdrawiam (i zapraszam na nowy rozdział u mnie) Alice :*
Kocham to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie notki i muszę stwierdzić, że są naprawdę boooskie!!!
OdpowiedzUsuńCzytało mi się je bardzo przyjemnie.
Ach, te rozmyślania Sakury! Wywoływały częsty uśmiech na mojej twarzy.
Uwielbiam Itachiego w Twoim wykonaniu, po prostu cudo!
Ten list- tajemnicza sprawa. Ciekawa jestem co z tego wyniknie.
Uuu, Pan Szanowny Uchiha ma wielkiego siniooola!!!
Brawo Saki!!
Czekam na następną notkę i pozdrawiam!
Paulina