Zostało
tylko parę kroków. Jeszcze tylko trochę do mojego celu. I rzeczą, które
chciały mi to uniemożliwić, był sekretarz Naruto, stojący przed ogromnymi
drzwiami prowadzącymi do Sali narad.
-Panno Haruno, Hokage-sama ma gości i prosił
by…
Nie zważając na jego słowa, odepchnęłam go jak
najdalej od drzwi, nie bacząc na jego zdrowie. Bez chwili wahania otworzyłam z
impetem drzwi doszukując się Naruto, który w moich myślach zostawał poddawany
najgorszym i najcięższym torturom, jakie potrafiłam sobie wyobrazić.
Blondyn podniósł się z miejsca i
z opanowaną miną piorunował mnie wzrokiem. Jakoś nadal nie potrafiłam się
przyzwyczaić do czasami poważnej miny Uzumakiego, ale w tym momencie nie było
to ważne. Stanęłam na drugim końcu stołu, gdzie nikt nie siedział i walnęłam
bez skrępowania ręką.
-Jak śmiałeś mnie z TYM kretynem dać znów do
drużyny?!
Słyszałam ciche szepty,
narastające z każdym momentem na sile. Dopiero teraz spojrzałam się na liczną
widownię. Za to głowa wioski próbował wzrokiem dokonać na mnie morderstwa.
Widocznie wybrałam sobie nieodpowiednią porę ta te wyjaśnienia, ale kto by na
moim miejscu się nie wściekł z wiadomości, że jeden z twoich towarzyszy jest
osobą, którą unikasz niczym ognia.
-Sakuro Haruno, proszę stąd wyjść.
Oficjalny i donośny głos
rozbrzmiał po sali, jednocześnie uciszając pogłos, jaki tworzyli zgromadzeni
ludzie.
-Żądam wyjaśnień! I to natychmiast!
By ukazać swoją większą
frustrację, poraz kolejny uderzyłam niczemu winny stół. Tylko tym razem
mocniej, prawie nie powodując dużych uszkodzeń.
Stałam się wyczytać coś jeszcze z
tych odległych, matowych oczu, które cisnęły we mnie nieprzerwanie piorunami.
Sama jestem zaskoczona, jak rola Hokage potrafiła na niego wpłynąć. Gdybym ktoś
mi to powiedział pięć lat temu, zapewne wyśmiała bym go na oczach wszystkich.
Teraz, czułam, a nawet wiedziałam, Naruto wydoroślał. Tylko nie wiedziałam czy
z tego powodu cieszyć się, czy płakać. W końcu zawsze chciałam by wydoroślał, a
w owym momencie stał się taki, jaki chciałam. Tylko, dlaczego akurat teraz?
W pewnym momencie usiadł na
poprzednie zajmowane miejsce.
-Chyba na dzisiaj będziemy musieli skończyć.
Do widzenia. Uchiha, zostajecie.
Wyprostowałam się i spuściłam
głowę. Momentalnie poczułam wyrzuty sumienia, a jednocześnie plułam w sobie
twarz za moje impulsywne zachowanie. Czułam przeszywające spojrzenia, jakimi
obdarowywały mnie wychodzące postacie. Dopiero, gdy usłyszałam szczęk
zamykanych drzwi podniosłam głowę, by ujrzeć pozostałych w pomieszczeniu.
Jednak widząc dwójkę braci
siedzących niedalekoUzumakiego, miałam ochotę po prostu wrócić do domu i więcej
nie wychodzić. W końcu najpierw wparowałam na jakieś zabranie i przezwałam
Sasuke kretynem. Gorzej być nie mogło, ale cichy głos we mnie powtarzał, że
może się nie domyślił. Unikałam patrzenia na młodszego z braci. W głowie cały
czas przewijał mi się obraz zakrwawionej katany, z której powoli skapują
kropelki mojej krwi. Choć strach przed śmiercią z jego ręki przerażał mnie o
wiele mniej niż sama styczność z nim prosto w twarz.
-I musiałaś akurat mi przerwać zebranie z tak
błahej sprawy?
Odezwał się pierwszy blondyn,
który wygodniej rozsiadł się na swoim fotelu. Chwilowo trwałam w bezruchu,
tworząc w głowie jakąś logiczną odpowiedź. Taka, która by GO nie obraziła, a
jednocześnie uzyskałabym odpowiedz.
-Prosiłam cię o mniej wygórowaną drużynę.
Ta odpowiedz wydawała mi się
najodpowiedniejsza. Ręce mi się trzęsły, a kolana ledwo podtrzymywały ciężar
ciała. Ukradkiem spojrzałam na Itachiego, który spoglądał to na mnie to na swojego
brata.
-Oj przestań,Sakura, Sasuke w końcu wrócił i
powinnaś się cieszyć, to, że kiedyś próbował cię zabić…
-Kryminalista zawsze pozostanie kryminalistą.
Taki człowiek jak on nie zmienia się przy pstryknięciu palcami. Chciał
zniszczyć Konohę!
I znowu się stało. Zdenerwowanie
górowało sprawiając, że nie kontrolowałam tego, co mówiłam.
Chciało mi się płakać. I byłam
temu bliska. Może cudem lub inną siłą to się nie stało. Nigdy nie spodziewałam
się tego, że Naruto z taką lekkością może wypowiedzieć takie słowa. „Próbował
cię zabić”, mogłam zginąć i gdyby nie ich pomoc, zapewne od dawna wąchałabym
kwiatki od spodu.
W uszach cały czas odbijało się
to zdanie „Sasuke wrócił, powinnaś się cieszyć”. Jednak ja się nie cieszyłam.
Miałam po prostu ochotę uciec. Uchiha, może i był moją miłością, która gdzieś w
najciemniejszych kątach serca zagnieździła się na stałe, ale również powodował
strach. Strach, że wszystko, co kocham, mogę stracić z jego pomocą. Łącznie z
wolnością od czegoś takiego, jak miłość.
-Sakura! Co z tobą jest nie tak?!
Uniesiony głos Uzumakiego jeszcze
bardziej mnie utwierdził w przekonaniu, że przesadziłam. Uraziłam tym Uchihów.
Byłych kryminalistów, którzy za zgodą głowy wioski, zaczynają wieść nowe,
spokojne życie.
-Mogłabym się również ciebie o to spytać!
Nie zważając na nawoływania,
odwróciłam się w kierunku drzwi, przez które uciekłam. Łzy same cisnęły mi się
do oczu. Wiedziałam, że Naruto będzie mnie gonił. Będzie przepraszać za
wszystko, nie wiedząc dokładniej, za co chowam do niego urazę.
Musiałam uciec, gdziekolwiek,
bylebym nie musiała na nich więcej spoglądać.
Po łzach nastąpiła pustka. Byłam
rozdarta. Nie wiedziałam, co myśleć. Zostało mi jedynie obserwowanie
zasypiającej Konohy.
Nie czułam zimna ani powiewu
wiatru. Jakby wszystkie czynności zostały przerwane.
-Długo masz tu zamiar jeszcze siedzieć?
Zimny baryton dobił do moich
uszu, powodując powrót skołatanej duszy do ciała. Podniosłam głowę na tyle, bym
mogła ujrzeć migoczące gwiazdy.
-Tyle, ile mi się będzie chciało.
Nie chciałam się mu jakkolwiek
dogryźć. Powiedziałam to, co myślałam, chodź miałam wrażenie, że on odebrał to
całkiem inaczej.
Szelest trawy uświadamiał mnie,
jak blisko postać znajduje się mnie. Zadziwiającym faktem było to, iż owy
osobnik ulokował sobie niedaleko jakby nigdy nic. Nadal nie miałam zamiar na
niego patrzeć, bo co? Nie chciałam, by tu przychodził. W ogóle nie chciałam,
żeby był w tej wiosce. Czułam, że bez niego świat byłby znacznie piękniejszy.
-Naruto się o ciebie martwił. Itachi z resztą
też.
Jakoś miałam ich wszystkich
gdzieś głęboko. Zwłaszcza tego pierwszego. Postanowiłam jednak, iż przy
najbliższej okazji przeproszę starszego Uchihę za ten tekst z gabinetu.
Prychnęłam tylko i schowałam głowę
między kolana. Dopiero teraz poczułam chłód. To jednak nie był wystarczający
argument, by mnie teraz ruszyć z miejsca. Ciekawość. Teraz byłam ciekawa, co
Pan Wielki i Potężny chciał mi powiedzieć. To już taki typ. Nie przyjdzie do
ciebie, jeśli nie ma interesu.
-Zmieniłaś się.
Automatycznie spojrzałam na
Sasuke. Nie wiedziałam, czy mnie uszy zmyliły lub sama sobie to wmówiłam. Byłam
święcie przekonana, że to, co powiedział było jedynie wymysłem. Moim wymysłem,
który miał polepszyć moją wartość.
I choć nie miałam pewności, iż to on jednak
powiedział, sama musiałam coś dopowiedzieć.
-Ale dla ciebie zawsze pozostanę tą słabą,
irytującą dziewczyną z drużyny.
Dopiero teraz mu się bliżej
przyjrzałam. Wymężniał, zresztą jak większość chłopaków. I tylko to go różniło
od tego Sasuke z Drużyny 7. Blada cera, czarne włosy i równie ciemne oczy,
które niespodziewanie odwróciły się w moim kierunku. Żołądek podskoczył do
gardła, a serce trzykrotnie przyśpieszyło swojego bicia. Miałam teraz idealną
okazję by przyglądać się jego idealnej twarzy. Oblicza zdrajcy, kryminalisty,
mordercy i mojej byłej miłości.
Westchnął głęboko, uciekając
oczami jak najdalej od moich.
-Nie zmuszaj się do czegoś tylko dlatego, że Naruto ci kazał. I tak to
nie zmienia faktu, że wolałabym się od ciebie trzymać się jak najdalej.
Jego długa przerwa tylko bardziej
mnie w tym utwierdzała. Uchiha Sasuke jest za dumny. To nie były jego słowa,
tylko Uzumakiego. Ta cisza jeszcze bardziej mnie w tym utwierdzała.
Podniosłam się z miejsca i pomasowałam
miejsce, gdzie znajdowała się kość ogonowa. Otrzepałam jeszcze tylko spodnie i
wolnym krokiem ruszyłam w kierunku domu, gdzie miałam nadzieje wziąć ciepłą
kąpiel.
-Aż tak bardzo nie ufasz ludziom, że nie
potrafisz zaakceptować tego, że są tacy, którzy się zmieniają.
Stanęłam w miejscu, odwracając
głowę w jego kierunku. Obserwował księżyc. A ja, stojąc w bezruchu,
analizowałam jego słowa. Czyżby coś sugerował, chciałby mi powiedzieć, iż się
zmienił. Czy wie, że dopóki nie pogodzimy się blondwłosy przywódca będzie mu
cały czas uprzykrzał. Uchiha stanowią dla mnie zagadkę. Ich myśli i tok
rozumowania całkowicie się różnią od mojego. Doświadczałam tego w obu
przypadkach. Są nieprzewidywalni i nieobliczalni. A przynajmniej dla mnie.
-Nie ufamy tylko tobie.
Miałam się ruszyć, ale pomimo
tego nadal stałam. Wpatrzona w niebo i rozmarzona.
Zauważyłam, jak się podniósł i w
swoim zwyczaju włożył ręce do kieszeni. Udając, iż nie zwracam na niego uwagi,
stałam tak jak stałam. Fakt, że zbliżał się w moim kierunku i zatrzymał się tuż
za moim plecami powodował ciarki. Dopiero czując ciepły oddech na swojej szyi
odwróciłam się w jego kierunku. Różnica wzrostu wynosiła niecałą głowę, przez
co musiałam porządnie zadrzeć swoją do góry.
-Naprawdę się zmieniłaś. Na lepsze.
Wyminął mnie i poszedł w kierunku
lasu. Ja, niczym zakorzeniona w ziemi, stałam żegnając sylwetkę młodego Uchihy
zdziwionym spojrzeniem. Może faktycznie się zmienił. Może ma w zanadrzu jakiś
plan, do którego potrzebne jest mu moje wsparcie. Tyle pytań,a odpowiedzi znała
tylko jedna osoba. Sasuke Uchiha- człowiek, który jest dla mnie chodzącą
zagadką.
Poranek, w porównaniu do wczoraj,
w cale nie był lepszy. Z tą różnicą, że głowa bolała niemiłosiernie, a rodzice
przyprowadzili do domu jakichś głośnych znajomych. Zasnąć nie mogłam, a z łóżka
nie chciało mi się ruszać. Domyślałam się, że Itachi będzie zły. Ten tekst o
kryminalistach, i na dodatek nie przyszłam na trening.
Zza ciemnych kotar wydobywał się
promień, który strasznie mnie denerwował. Odwróciłam się na plecy i przykryłam
się jeszcze bardziej kołdrą. Założyłam poduszkę na głowę, ale nadal słyszałam
te krzyki. Co prawda, nigdy nie zdarzyło się, żeby moi rodzice zapraszali aż
TAK głośnych znajomych. Nie mam im tego za złe, bo w końcu jest piętnasta.
Normalni ludzie raczej już nie śpią. Tylko ja, jak głupia leżę w tym łóżku
mając nadzieje, że hałasy ucichną, a ja będę mogła jeszcze pospać.
Zbyt dużo myślałam w nocy nad
słowami Sasuke. On chyba naprawdę coś planuje, bo aż się człowiekowi nie chce
wierzyć, że byłby w stanie coś takiego powiedzieć. Spać przez to nie mogłam
doszukując się jakiś haczyków lub wskazówek na kolejny niecny plan młodego
Uchihy. Ale jeszcze bardziej byłam świadoma, iż nigdy go nie zrozumiem. I ta
sprawa mnie denerwowała.
-Sakura, może byś wyszła z łóżka?
Zobaczyłam moją mamę, stojącą we
framudze drzwi. Tak głośno było, że nawet nie usłyszałam, jak tu idzie. O tym,
iż pukania też nie słyszałam, nie wspomnę. Osoba jaką jest moja matka nigdy nie
puka do MOJEGO pokoju.
„W końcu to jest jej dom i ona go
utrzymuje”- tradycyjne słowa, gdy proszę mamę o pukanie. W takich momentach
tęskniłam za samotnym mieszkaniem w domku na uboczu Ki.
Obróciłam się na drugą stronę,
gdzie promyk, w swej upartości, świecił mi po oczach.
-Nie chce mi się. Idź lepiej do gości.
Usłyszałam tylko jej głośne
westchnięcie, a po chwili hałasy ustały. W zamian w domu rozbrzmiewały szepty
połączone z tupotem butów. Wielu butów. Zakryłam się jeszcze bardziej kołdrą
myśląc, że wszyscy teraz się zbiorą u mnie w pokoju. Oczywiście, to co
najgorsze w moim przypadku jest nieomylne.
Kroki ustały, ale ktoś i tak się zbliżał.
Ignorowałam, mając nadzieje, iż wszyscy mnie zignorują i sobie pójdą. Dopiero
wyswobodziłam się z kołdry, gdy poczułam jak łóżko zaczyna się uginać.
-Nie dziwie ci się, że nie chcesz wstać,
Sakura! Cholernie wygodnie masz to łóżko.
Odwróciłam się w stronę Naruto,
który bez żadnej krępacji leżał w MOIM łóżku i w MOIM pokoju. Pierwsze co
zrobiłam to kopnięciem zwaliłam blondyna na podłogę.
-Sakura, nie powinno się tak traktować Hokage!
Swoje kilka groszy musiała dodać
matka. Dopiero teraz zobaczyłam, gości mojej mamy. Oprócz Uzumakiego przybyła
Ino, Hinata i, o zgrozo, bracia Uchiha. Starałam się nie obserwować tego
młodszego, co wychodziło mi prawie idealnie. Jednak prawie robi wielką różnicę.
Zakryłam się po samą szyję z
wyraźnym mordem w oczach, obserwując podnoszącą się ofiarę.
-Twoja mama ma rację. Nie powinnaś mnie
zrzucać łóżka. Swojego najlepszego przyjaciela!
Chciałam mu odpyskować, że kto tu
niby zachowuje się jak przyjaciel, ale w porę ugryzłam się w język. Wolałam, by
rodzice nie dowiedzieli się o wczorajszej (w moim mniemaniu) aferze.
Wystarczająco mi już starczy reprymend i zażaleń mojej matki. Coraz częściej
się zastanowiłam, kto jeszcze musi przeżywać takie katusze.
-Co wy tu robicie?
Wszyscy, jak jeden mąż,
uśmiechnęli się. Nielicznym wyjątkiem był Sasuke, który cały czas miał tą swoją
typową maskę. Ach, marzeniem byłoby kiedyś odkryć, co się dokładnie pod nią
kryje.
-Przyszliśmy cię odwiedzić. Poza tym dzisiaj
chciałem urządzić takie małe przyjęcie. W końcu jak już spotkałaś się z Sasuke
to nic nie stoi na przeszkodzie, co nie?
Jego uśmiech był dla mnie jak
przyjemna wiadomość o burzy. Jakoś nie napędzała mnie myśl pójścia na jakiekolwiek
przyjęcie. Na ostatnim jakoś mi się udało uciec, ale teraz oni mi raczej nie
odpuszczą. Rodziców zapewne i tak już przekonali, więc wyrzucą mnie z domu na
to przyjęcie.
Jeszcze raz spojrzałam na
zgromadzonych i głośno westchnęłam. Widocznie dzisiaj będę miała trudny
wieczór.
-Niech wam będzie, ale to nie znaczy, że…
Z ukosa obserwowałam młodego
Uchihę, który nie był dłużny. Jedyna różnica, że on tego wcale nie robił
dyskretnie, co zauważył jego brat.
-To świetnie! O dwudziestej u mnie!
Odskoczył od łóżka i, nie
odwracając się do mnie plecami, powoli się wycofywał. Natomiast za ramienia Ino
wysunął się Itachi, który z prędkością żółwia zbliżał się do mnie.
-Możemy pogadać?
Usiadł na skraju łóżka, a ja cały
czas wpatrywałam się z przymrużeniem oczu na niego. Drzwi się zamknęły, a ja
wiedziałam, że szykuje się kolejna z „trudnych rozmów”.
-Przepraszam za to, co powiedziałam o
kryminalistach.
Wypaliłam na początku widząc się
otwierające usta bruneta. I choć wyglądał jakbym zbiła go z rytmu, ale po
chwili i tak wróciła mu ta poważniejsza mina. W duchu odetchnęłam, bo wygląda
na to, że się nie gniewa o to. Niestety, wiedziałam, iż kolejna wiadomość mnie
czeka. Coś, co mi może się nie spodobać.
-Możesz mi powiedzieć, o czym
wczoraj rozmawiałaś z Sasuke?
To pytanie było ostatnim, jakie
mogłam się po nim spodziewać. Przez chwilę nie wiedziałam, co powiedzieć, więc
cały czas spoglądałam na niego. Dopiero, gdy onchrząknął, postanowiłam się w
końcu odezwać.
-Nic konkretnego. Poza tym, sam
się go spytaj.
Itachi przejechał dłonią po
twarzy, głośno wzdychając.
-Od wczoraj się jakoś inaczej
zachowywał. Jak dzisiaj się go pytałem to mi nie chciałpowiedzieć.
-To już nie mój problem.
Poszłamdo łazienki i zamknęłam
się, dopiero, gdy usłyszałam trzask drzwi, ruszyłqm się spod drzwi. Ostatecznie
postanowiłam jedni: Czas uprzykrzyć życie Sasuke!
OD AUTORA: Przepraszam, że tak
długo nie pisałam. Wybity palec jednak nie sprzyja pisaniu. Wczoraj( czytaj:
22grudnia) obchodziłam swoje urodziny(musiałam się tym pochwalić), więc z tej
okazji spięłam tyłek i napisałam. Po przeczytaniu kilku blogów, stwierdziłam,
że jak się za siebie nie wezmę to będzie kicha. Z tego miejsca chciałabym podziękować
mojej,kochanejZuzi za najlepszy prezent jaki dostałam. Poza tym, Wesołych
Świąt, wspaniałego Sylwestra. Postaram się jak najszybciej napisać następną
notke, więc trzymajcie kciuki i do zobaczenia!