sobota, 31 sierpnia 2013

IV. Oda do domu

                Dumnym krokiem przeszłam przez granice wioski z uśmiechem wielkości banana. W tej chwili jedynie odczuwałam w jakimś stopniu ulgę i radość. Na chwilę udało mi się zapomnieć o tej niepewności. Po prostu byłam szczęśliwa!
                Spojrzałam na budkę, gdzie smacznie spali Kotetsu i Izumo, a pomimo moich przekonań usta wygięły się jeszcze bardziej. Nareszcie jestem w domu!    
                Odwróciłam się cała w skowronkach w stronę moich towarzyszy stojących nadal przed bramą. Byłam zdziwiona, bo miałam nadzieje, że chodziarz na chwilkę wstąpią. Niestety, nadzieja matką głupich.
                 -Zgaduje, że macie coś do załatwienia, więc musimy się już pożegnać.
                Mój cały entuzjazm wyparował w przeciągu sekundy widząc wyraz twarzy Usono. Ale czego ja się w końcu spodziewałam? Więc jedynie, co mogłam zrobić w danej sytuacji do podreptać z powrotem do nich jednocześnie się żegnając.
                 -Ja nie wiem, jakie wy macie obowiązki, więc oznacza to, że mnie nie dotyczą. Zostaje tu dłużej!
                Głos blondynki był stanowczy, a sama jej aura nie pozwalała się nie zgodzić. Szarowłosy wyczuł to i jedynie głośno westchnął.
                 -Niech ci będzie, ale jutro rano wyruszamy.- Po tych słowach Tsunagu jedynie okręcił się na pięcie i ruszył gdzieś w las. Niebieskowłosy jeszcze raz mnie przytulił i sprintem dorównał mojemu dręczycielowi. Ja natomiast złapałam Momi w łokciu w kierunku siedzimy głowy wioski.
                 -A co z tamtymi?
                Kciukiem wskazała dwóch śpiących mężczyzn. Machnęłam ręką i wpisałam nasze nazwiska do jakiejś książki leżącej między nimi, po czym chwyciłam towarzyszkę pod pachę. Nasz cel: siedziba Hokage!
                Wpatrywałam się w budynki niczym oczarowana i nawet fakt, że byłam obiektem nabijania się brązowookiej mi nie przeszkadzał.
                Konoha wiele przeżyła pięć lat temu. Walka z Peinem, a potem Wojna. Pomimo, że zniknęły mi tak znajome budynki, miałam wrażenie, że i tak już tu wcześniej były. Gdzieś tam we mnie miała to urok, który powodował u mnie chwile zapomnienia. Cały niepokój na temat powrotu zniknął w głębinach i popłynął hen za horyzont upewniając mnie, że już nie powróci. Z tego szczęścia miałam ochotę latać, co dla mnie nie było niestety możliwe.
                Czując ból na stopie spojrzałam na podirytowaną Taidę, która widocznie ledwo trzymała swoją złość na wodzy. Puściłam dziewczynę odchodząc od niej na kilka kroków.
                 -Rozumiem, że się cieszysz z powrotu, ale ile trzeba do ciebie mówić, żebyś się w końcu ocknęła?!- głos z każdym słowem stawał się coraz głośniejszy, co ostatecznie skończyło się krzykiem.
                Uśmiechnęłam się, ale o dziwo nie było to głupawy wyraz. Po prostu szczęście było w tej chwili moim jedynym uczuciem, które we mnie stacjonowało. Nawet sroga mina wnuczki pana Kibishiego nie był w stanie tego zniszczyć.
                 -Przepraszam cię, Taida. Po prostu stęskniłam się za wioską.
                Ta jedynie pokiwała głową z dziwnym uśmieszkiem, ale nic nie powiedziała i wkroczyła do budynku. Odruchowo spojrzałam się na ostatnią twarz znajdującej się na górze Hokage. Najwidoczniej pierwszą osobą, z jaką się przywitam, będzie Naruto- mój przyjaciel i aktualny przywódca wioski.
                W korytarzu blondynka zagadywała do jakiejś szatynki, która rękami wskazywała jej różne kierunku. Oczywiście zamiast się skupić na instrukcjach kobiety oglądałam wystrój. Aż dech zapierało jak to pomieszczenie wyglądało. A był to dopiero hol.
                 -Sakura, choć! Inaczej do jutra niczego nie załatwisz.
                Pokiwałam radośnie głową i minęłam zdziwioną szatynkę. Podążyłam za brązowooką lustrując (w miarę moich możliwości) każdy najmniejszy szczegół korytarzy. Takiej euforii nigdy w życiu nie czułam i powątpiewam, by się powtórzyła, dlatego korzystałam z tego stanu najdłużej jak się dało.
                Odnajdując na końcu korytarza drzwi z tabliczką „Hokage” od razu się ocknęłam. Trochę się stresowałam przed tym spotkaniem.
 Czy nadal jesteśmy przyjaciółmi?
Jak mnie zaakceptuje?
Te i inne pytania krążyły w mojej głowie tworząc przy okazji te dobre jak i złe scenariusze. Może i wysłał mnie na tą misję, ale jako wierna przyjaciółka powinnam, chociaż raz na jakiś czas dać znać o swoimi istnieniu.
Początkowo zapukałam cicho, a po chwili i kilku głębszych oddechach, zdecydowałam się na głośniejsze uderzenia. Kiedy jednak i to nie dawało z drżącymi dłońmi, złapałam pozłacaną klamkę. Cichutko wemknęłam się do środka natomiast Momi weszła jakby była u siebie w domu. Cmoknęła jedynie widząc śpiącego na papierach Naruto.
Śmiać mi się chciało, bo przypominało mi to czasy, kiedy z rana wędrowałam do Tsunade i zastawałam ją w takim stanie. Właśnie, co się stało z Tsunade?
 -Konoha ma chyba wrodzone to, że lubią spać podczas pracy.
Coś dzisiaj była złośliwa. Cały czas jej coś nie pasowała, a zwłaszcza, od kiedy rozstaliśmy się pod bramą z chłopakami. Szybko się irytowała i taka nerwowa nigdy nie była. Widocznie wahania nastroju nie tylko ma pani Tori.
Blondynka złapała za parasol i szturchała nim Uzumakiego, który jedynie machał ręką jakby próbował odgonić złośliwą muchę. Dodatkowo jego skwaszona mina była rozbrajająca.
 -Daj mi spokój. Nie myśl, że o…- Spojrzałam na zegarek wiszący nad drzwiami, aby wypatrzeć godzinę.-… 4. 51 ludzie będą tacy żywi.
Mój rozmówczyni wzruszyła ramionami i nadal dręczył swoją ofiarę. I zapewne ta zabawa trwała by dłużej gdyby nie łomotanie w wejście. Jak na zawołanie obie odwróciłyśmy się w kierunku hałasu. Do gabinetu wkroczyło dwóch członków ANBU, którzy zaraz zaczęli nas lustrować, więc i ja postanowiłam ich ocenić.
Byli wysocy, więc to na pewno byli mężczyźni. Stuprocentowej pewności nie miałam, ponieważ ich sylwetki zakrywał długi płaszcz z kapturem. Jeden był niewiele wyższy od drugiego. Maska tego pierwszego przedstawiała kota, a jego towarzysza miała paszczę tygrysa. Jedyną cechą jaką ich łączyła była nieprzenikniona czerń na ich tęczówkach.
Nie wiedząc nawet, kiedy ten wyższy podszedł do blondyna. Złapał go za ramię i potrząsał nim do momentu, kiedy śpioch postanowił otworzyć swoje oczęta.
Jego pobudka trwała jak dla mnie długo, bo zanim zorientował się, że nie jest sam, musiał poziewać, powycierać oczy i podrapać się parę razy po głowie.
 -Ooo, to wy! Już wróciliście? Jak tam misja?- Złapał jakieś karki w dłoń przenosząc na nie swoje lazurowe tęczówki. Niższy położył przed przywódcą jakiś zwój i razem ze swym kamratem wyszedł bez żadnego słowa. Wielmożny pochwycił przedmiot i na nim skupił całą swoją uwagę.
 -Już nie wiem, kto jest głupszy: Aibo czy ten tu?-szepcząc głową wskazał mi osobę, o którą jej chodziło. Nie skojarzyłam, kiedy ona pojawiła się tuż obok mnie.
Skrzyżowałam ręce pod biustem obserwując pogrążoną w treści zwoju postać Naruto. Pokręciłam głową chwilę i przesadnie głośnym kaszlnięciem próbowałam zwrócić jego uwagę.
 -Tak, możecie już iść.- Pomachał ręką w kierunku drzwi nie odwracając wzroku ze swoje nowej zdobyczy.
-Jeden głupszy od drugiego. Zacięta rywalizacja jest między nimi.- kolejny szept spowodował, że we mnie gromadziła się coraz większa wściekłość na mężczyznę siedzącego za dębowym biurkiem.
-Nic się nie zmieniłeś! Nadal jesteś tym samym idiotą i młotkiem, co za dawnych czasów!
Byłam już zdenerwowana jego zachowaniem, więc postanowiłam się odezwać.  Mina blondyna wskazywała, że nie za bardzo podoba mu się podobały przezwiska, jakim go przed momentem obdarzyłam.
-Ile razy ci mówiłem, żebyś mnie tak nie nazywał, Sa…-od razu urwał, kiedy się na mnie spojrzał. Przechylił swoją czuprynę w prawo i lustrował mnie przez bite 3 minuty.- Sakura! To naprawdę ty?!
Chłopak szybko zerwał się z fotela i próbując do mnie jak najszybciej podbiec. Biedaczek spotkał niestety na swojej drodze kupę dokumentów, które łącznie z nim pospadały na podłogę. Sprawdza wypadku jednak się szybko wylizał i zanim zdążyłam otworzyć usta, trafiłam w objęcia mojego przyjaciela. Teraz jestem pewna, że niezależnie od wszystkiego, nasze więzi się nie zerwą. To by nie było w jego stylu.
 -Czemu się przez taki czas nie odzywałaś?! Wiesz jak się wszyscy o ciebie martwili?! Nawet chciałem raz po ciebie wysłać jakąś grupę, ale Hinatka mnie powstrzymała! Gdzie ty się szlajałaś przez te pięć lat?! Wiesz ile w wiosce zmieniło?! Kiedy ty właściwie wróciłaś?!...
Zapewne, gdyby nie moje uderzenie Uzumaki nadal wygłaszałby te stosy pytań i zażaleń. Jego tyłek ponownie przywitał się z drewnianymi panelami. Jedną ręką cały czas masował niewielkiego guza na głowie.
-Wiesz, że to bolało, Sakurciu! Mam wrażenie, że jesteś silniejsza niż wcześniej.- ostatnie zdanie wymamrotał bardziej do siebie niż do mnie, ale po mimo tego i tak je usłyszałam.
 -Dla twojej wielmożnej głowy byłam w Kigakure, gdzie TY WYSŁAŁEŚ mnie na misję, a nie odzywałam się, bo nie za bardzo miałam jak.
Niebieskooki na początku spojrzał na mnie jak na kretynkę, ale po chwili stał na równe nogi głośno wzdychając.
 -To nie ja cię wysłałem na tą mis…
-Ale jak to?! Przecież dziadziuś dostał list od Hokage, że Sakura będzie przez pewien czas tam przebywała.
Sama byłam zdezorientowana odpowiedzią mojego przyjaciela, ale Taida jeszcze bardziej mnie zaniepokoiła. Czyli ktoś się podszywał pod Hokage, żeby się mnie pozbyć z wioski?
-Widzicie, przed wojną przez krótką chwilę Hokage był Danzo. Przypisał kilka misji shinobi. Jedną z nich była właśnie twoja. Nie mogliśmy jednak zlokalizować twojego położenia, ponieważ sługusy z Korzenia wszystkie popaliły, ale ludzi i tak zostali wysłani. Było ich około 37, a wróciło jak na razie jedynie 20 licząc ciebie.
Niebywale poważna mina Naruto spowodowała stwierdzenie, że może stanowisko głowy wioski w niewielkim stopniu zmieniła jego nastawienie na pewne sprawy.
 -Rozumiem, a skoro już mówimy o misjach to mam do ciebie prośbę. Czy mógłbyś nie wysyłać za pięć dni ludzi do Suny?- sama wyczułam jak mój głos w tym momencie drżał. Nagły pot również ukazywał to, że byłam niezwykle zdenerwowana.
Obie blond czupryny zmarszczyły brwi i lustrowały wzrokiem, które kat mógł im pozazdrościć. Bardziej stresować już raczej nie mogłam niż teraz.
 -Dlaczego nie mam ich wysyłać i skąd wiesz, że mam kogoś tam wysłać?
Lazurowe tęczówki próbowały przewiercić je od środka. Widocznie coś mu nie wychodziło, bo nie spuszczał ze mnie swojego spojrzenia. Za to moja towarzyszka uszczypnęła mnie lekko w łokieć budząc mnie z transu.
 -Będąc w jednej wiosce usłyszałam to, że jakiś człowiek kazał zabić wszystkich oprócz jakiejś dziewczyny, ale nie wymieniali po nazwiskach, więc nie wiem, o kogo im chodziło.
Naruto jedynie westchnął i zwracając swoją głowę w kierunku panoramy wioski coś sobie szepnął. Nie zdążyłam jednak załapać czego.
 -W takim razie wyślę ich jeszcze dzisiaj.- Nagle odwrócił się do nas ze swoim tradycyjnym uśmiechem.- Co wy na to by zjeść u mnie obiad?
 -Jeśli ty gotujesz i ma to być Ramen to nie. Poza tym muszę się jeszcze przywitać z rodzicami, a Taida odpocząć, bo jutro wyrusza.
Uzumaki znów postanowił przeprowadzić ze sobą monolog, rzucając przy okazji jakieś przekleństwa. Spojrzał to na mnie, to na blondynkę pełen wyrzutów.
 -Szkoda, ale w takim razie przyjdź do mnie jutro. Może jeszcze innych zaproszę, bo zapewne możesz się dzisiaj nie przywitać ze wszystkimi, a tak…
Usłyszałam chichot brązowookiej, którą w między czasie kręciła z politowaniem głową. A Naruto nic sobie z tego nie robiąc nadal obmyślał plan obiadu.
 -Ale ty nie będziesz gotować, prawda?- zaśmiałam się z niezadowolonej miny niebieskookiego, który skrzyżował ręce na klatce i naburmuszył minę.
 -Oczywiście, że nie. Hinatka gotuje. Ona nawet mi do kuchni nawet wejść nie pozwoli! Jak można nie wpuścić człowieka do jego własnej kuchni, ja się pytam?!
 -Ja się tam jej nie dziwie. Też bym ci nie pozwoliła. A właściwie, co się tak Hinaty uczepiłeś?
Nie wiedzieć nawet, kiedy drzwi szeroko się otworzyły, a w nich stanęła granatowłosa. Nie mogłam jej początkowo poznać, ale po jej uśmiechu zrozumiałam jedno. To Hyuuga Hinata!
Po raz enty dzisiejszego dnia usłyszałam swoje imię, a następnie poczuła oplatające mnie ramiona, które uniemożliwiały mi jakąkolwiek możliwość ruchu. I pomimo moich starań, nie udało mi się wyswobodzić z ramion białookiej. Z czasem jednak mnie w końcu puściła.
 -Kiedy ty przyszłaś i gdzie się podziewałaś?! Wiesz jak my się wszyscy o ciebie martwiliśmy?! Tak nagle zniknęłaś po wojnie, że myśleliśmy…
-Nie chce mi się wszystkim tego powtarzać, więc powiem wam na obiedzie, który ma zorganizować Naruto.
Hyuuga pokiwała głową spoglądając na jedynego mężczyznę w pomieszczeniu. Po chwili jednak wyszła bez żadnego słowa, co dość mocno mnie zaskoczyło. I nie tylko mnie.
Hokage usiadł przed swoim biurkiem i zaczął wypełniać jakieś papierki. Momi zaczęła mi coś szeptać do ucha, ale jakoś nie potrafiłam nic usłyszeć. Miałam w głowie inne sprawy niż porównywanie Naruto do Usono.
 -Idź się przywitać. Zobaczymy się jutro!
 -Ta… To do jutra
Pomachałam mu i poczyniłam tą samą czynność, co parę sekund temu, Hinata. Blondynka, która wiernie kroczyła cały czas przy mnie o dziwo siedziała cicho i nawet nie raczyła skomentować Wielmożnego. Jednak nie interesowałam się tym zbytnio do momentu, w którym się odezwała.
 -Ostatnimi czasy węszyłaś przy dziadku. Coś znalazłaś?- zapytała szeptem odwracając mnie w swoją stronę. Zadarłam lekko głowę by spojrzeć w brązowe oczy mojej przyjaciółki, która była znacznie ode mnie wyższa.
 -Nie znalazłam, ale dlaczego cię to interesuje, w końcu mówiłaś…
 -Wiem, co mówiłam, ale zaczynam się niepokoić. Aidoru, babcia, dziadek, nawet ten twój Aibo coś kombinują, a dodatkowo ty ostatnimi czasy zachowujesz się inaczej niż zawsze.- przerwała na chwile i głośno westchnęła.- Relacje między tobą, a Wesołkiem też się zmieniły, a to wszystko od tej sytuacji z kominkiem.- Sama nie wiem, dlaczego, ale byłam wściekła i ze złości musiałam zacisnąć pięści.- Dlatego postanowiłam ci pomóc.
Z nieukrywanym zdziwieniem spojrzałam na blondynkę. Osoba, która nie kazała mi się wtrącać postanawia mi pomóc? I to z własnej, nieprzymuszonej woli? Zaskoczyło mnie to, ale również ucieszyło, bo może w końcu coś ruszy.
                Pokiwałam jedynie głową i obdarzyłam dziewczynę szerokim uśmiechem, który ona odwzajemniła. I już zdecydowanie lepszym humorze ruszyłyśmy do mojego domu, na spotkanie z moimi rodzicami.

***
2 tygodnie póżniej…
               
                Pomimo wielkiego wiatru postanowiłam jednak się przejść. Szalem owinęłam niedbale szyje i dziarskim krokiem ruszyłam w stronę największego parku w całej wiosce. Tam mogłam spokojnie odpocząć.
                Od kiedy wróciłam do wioski większość czasu przesiaduje w szpitalu, a resztę oblegają znajomi i rodzice. Przez co nawet chwili nie mogłam spędzić sama w spokoju. Więc to ludzkie, że postanowiłam wyjść z domu, w którym stacjonowali teraz rodzice. Niesprzyjające warunki atmosferyczne nie były w tej sytuacji przeszkodą.
                Nie śpieszyłam się, bo to ma być w końcu spacer. I nawet się nie zorientowałam, gdy wkroczyłam do jednej z dzielnic, które według pogłosek miejskich przekupek, mieszkają dwaj kryminaliści.
                Pamiętam, jak później dopytywałam się Naruto o tożsamość byłych przestępców, ale spławił mnie słowami, że to nikt ważny. Początkowo nie odpuszczałam i nadal ciągnęłam ten temat, a po pewnym czasie jednak zrezygnowałam.
                Wszystkie budynki tu były takie same. Drewniane płotki, mały ogródek przed wejściem, ganek i dom, który wszędzie zbudowane tym samym stylem architektonicznym. Może, dlatego mój wzrok przykuł ogromny, ceglany płot na końcu owej drogi.
                Nagle powiał silniejszy wiatr, co spowodowało, że szalik przeleciał przez gigantyczny mur i ugrzęznął na najbliższym krzaku
                 -Szlak!
                Przezkoczyłam zwinnie przez ogrodzenie podbiegając do roślinki.Klękłam i próbowałam wyciągnąć zaplontaną apaszkę z pomiędzy gałęzi, co nie było łatwym wyczynem, zważywszy na to, że nie chciałam uszkodzić jej cienkiego materiału. Do momentu, gdy przede mną nie pojawił się cień, najprawdopodobniej właściciela działki.
 Z niewiadomych przyczyn od razu w głowie zaświtała mi myśl, że to domostwo mogą zajmować kryminaliści. Spowodowało to mój niepokój i lekkie drgawki, które zauważyć można była na moich rękach.
Cień zmienił swój kształt stając się coraz to mniejszy. Zakryłam usta by nie krzyknąć z napadu paniki.
                 -Pomóc ci w czymś?

                OD AUTORKI: Tadam! Rozdział by się zapewnię pojawił wcześniej, gdyby nie fakt, że mi się nie chciało poprawiać. Ale, że obiecałam wam tą notkę przed końcem sierpnia, a więc macie.
                Co do następnej notki nie jestem pewna. We wrześniu jeszcze uda mi się w stanie napisać raz na 2 tygodnie, ale co do reszty miesięcy nie jestem pewna. Ostatnia klasa niesie ze sobą najwięcej nauki, tym bardziej, że udało mi się wybłagać rodziców na mój wymarzony japoński. Warunkiem jest to, że nie mogę się opuścić. Jeszcze dojdą dodatkowe z angielskiego i francuskiego…
                Postaram się napisać do połowy września, ale nie obiecuje. Tym bardziej, że ostatnio przeżywam kryzys twórczy i muszę jeszcze popracować dokładnie nad fabułą.
                Zapraszam do komentowania i zadawania pytań. Obiecuje nie ugryzę!

                Do następnego! 

2 komentarze:

  1. Przepraszam że tak późno komentuje ale miałam kilka spraw do załatwienia.... jeszcze raz Gomen... Co do notki to bardzo mi się podoba :) Biedny Naruto nie może wchodzić hehe Czekam na next...

    OdpowiedzUsuń
  2. Skończyłam! ^^
    Świetne jest, nie ogarniam co ty mi tam histeryzowałaś xD
    I ten gość to pewnie Sasek! Moje domysły zawsze spoko :)
    No i piszta jak najszybciej nowy rozdział :D
    Pozdrawiam i życzę weny ♥

    OdpowiedzUsuń