5 dni póżniej…
Z
głośnym westchnięciem rzuciłam się na łóżko, które nieprzyjemnie zaskrzypiało
pod moim ciężarem. Niespecjalnie się tym przejęłam i nadal próbowałam znaleźć
wygodną pozycję wijąc się jak ryba na lądzie.
Chodź dziesięć minut odpoczynku!
Czy ja proszę o zbyt wiele?!
-Sakura, co to za leniuchowanie?! Zaraz
wyruszamy!- osobą, która musiała to powiedzieć był oczywiście Usono. Za nim
stał uśmiechnięty Aidoru, który jakby nigdy nic wszedł do pokoju popychając
lazurowookiego na pobliską szafkę, co spotkało się z fuknięciem poszkodowanego.
Blondyn nic sobie z tego nie robiąc usiadł na skraju łóżka przypatrując się
mojej osobie jak wół na malowane wrota. Spojrzeniem starałam się go zgromić, ale
nie odniosło porządnego skutku.
-No o co ci chodzi? Chcemy się tobą nacieszyć
zanim nas opuścisz.- pomimo powagi głosu na jego twarzy zagościł lekki
uśmieszek, który po chwili przerodził się w gromki śmiech.
Nie
rozumiem, dlaczego są tacy rozweseleni, ale czy ja czytam w myślach? Problem
tkwi w tym, że nie. A wielka szkoda!
-Jestem śpiąca, a wyruszamy dopiero za 3
godziny, więc z łaski swojej dajcie się mi wyspać!
Runęłam
na łóżko odwracając się do nich plecami, a kołderką zakrywając się powyżej
nosa. Znowu usłyszałam chichotanie, na które nie potrafiłam nie zareagować.
-Co z wami chłopaki? Przecież jest piąta
godzina. Idźcie się wyspać!- wywarczałam przez zęby wtulając się ostatni raz w
puchową poduchę. Rechoty chłopaków za to jeszcze bardziej przybrały na sile.
-Oj Sakura, Sakura. Jest już po dziesiątej!
Od razu
wybiegłam z łóżka wprost do łazienki, w której nie spędziłam więcej niż 10
minut. Z impetem wyszłam z pomieszczenia rozglądając się po moim pokoju…,
którym właściwie już nim nie jest. Wzięłam swój bagaż i zeszłam na dół, gdzie w
saloniku zebrała się cała sielanka: państwo Oku, Bliźniaki Momi, Usono i paru
jeszcze innych osób, których imion nie pamiętam, ale twarze były znajome.
A to
cwane bestie! Wiedzieli jak mnie z łóżka wyciągnąć.
-No w końcu wstałaś! Ile można na ciebie
czekać?!- pierwsza głos zabrała pani Oku. Jednym susem znalazła się przede mną
ściskając mnie. Dosłownie uwiesiła się na mojej szyi. Bujała się lekko w każdą
stronę coraz bardziej wzmacniając uścisk. Gdy skończyła mnie przytulać odeszła
na krok i spojrzała na mnie z łezką w oku.
-Wy tak szybko uciekacie z gniazdka.- szepnęła
załamanym głosem teatralnie ocierając łezkę w oku. Pann Kibishi próbując
pocieszyć małżonkę poklepał ją tylko po ramieniu obdarowywując ją lekkim
uśmiechem.
-Ech, niby to byłaś u nas tylko pięć lat, a ja
mam wrażenie, że od zawsze tu byłaś. Sam nie wiem, dlaczego pozwalam ci
odchodzić.
I po
raz kolejny dzisiejszego dnia spotkałam tą minę, która moim zdaniem miały
zakryć smutek. Samej chciało mi się płakać, bo przyzwyczaiłam się do życia tu i
gdyby nie Konoha możliwe, że zostałabym tu na zawsze.
-Mnie również będzie was brakować. I na pewno
was w przyszłości odwiedzę- sama wątpiłam w swoje słowa, ale mój głos tego nie
zdradził. Postarałam się również by mój uśmiech wpasował się w grono innych
ukrywając moją głęboką niepewność, jak i smutek.
Zanim
jednak się obejrzałam zostałam wyściskana przez chmarę ludzi będących w pokoju.
Każde pożegnanie było takie same, ale sformułowane inaczej. Im więcej ludzi do mnie podchodziło czułam
się coraz bardziej rozdarta, a żołądek coraz bardziej mi się kurczył.
-Jak zaraz nie wyruszymy do Konohy dojdziemy
dopiero za miesiąc! A jeszcze musimy po drodzę gdzieś wstąpić- za mną
rozbrzmiał ostry głos chłopaka, którego parę razy już widziałam. Za każdym
naszym spotkaniem kroczył przy boku swojego najlepszego przyjaciela- Aidoru. A
w tym momencie ze skwaszoną miną pociągnął mnie na malutki korytarz, gdzie
znajdował się mój bagaż.
-Nie
przesadzaj, Tsunagu! W końcu nie wiadomo, kiedy nasz aniołek się znów tu
pojawi.- Zaraz za szarowłosym wyłonił się blondyn, który pomimo tego, że się
rozdzielamy nadal grał w swoje gierki.
-Robicie z tego wielkie halo. A ja wam powiem,
że po miesiącu już o niej pamiętać nie będziecie- wywarczał dając mi wyraźnie
do zrozumienie, że nie pała do mnie chęcią. Nie wiedząc zbytnio, co zrobić jedynie
głupkowato się uśmiechnęłam.
Zdawałam sobie sprawę, że tak na
pewno będzie, ale słysząc to od kogoś innego niż swoje wewnętrzne JA mogło
zaboleć jeszcze bardziej.
-Przeginasz, wiesz?
Po
mojej stronie stanął Usono, który zasłonił mnie przed złotookim, przy okazji
utrudniając mi dostęp do chłopaka. Wychyliłam lekko główkę obserwując Tsunagu,
który widocznie nie był w dobrym humorze.
-W tym momencie to wy przeginacie.- szept szarowłosego
rozniósł się po niewielkiej przestrzeni dokładnie trafiając do moich uszu.
Dziwnie się czułam, jako obiekt nienawiści i pogardy, a zwłaszcza od osoby, z
którą w życiu raz rozmawiałam. Zanim się jednak zorientowałam długowłosy
zniknął z moich oczy trzaskając drzwiami.
-Nie przejmuj się, Sakura. Po prostu się z dziewczyną
pokłócił i teraz to odreagowuje.- Blondyn wysłał mi przepraszające spojrzenie
przy okazji wręczając mi mój plecak.
-Nic się nie stało. W końcu nie wszyscy muszą
mnie…- od razu urwałam widząc minę Taidy. Zaniepokoiłam się lekko widząc w jej oczach
pewien niepokój pomieszany ze smutkiem. W tym momencie chciałam ją jakoś
pocieszyć, co uniemożliwił mi silny uścisk Aidoru.
-Ciebie się nie na nie lubić. Aż szkoda, że
między nami nic nie zaiskrzyło.
I
zamiast spojrzeć na zalotnika utkwiłam spojrzenie na państwo Oku, którzy
szeptali coś do siebie. Przez te pięć dni robiłam wiele by się dowiedzieć o
sekrecie łączącym Uchihę z rodziną pana Kibishiego. Skończyło się fiaskiem i
kolejnymi reprymendami blondynki na temat prywatności. Ale jak ja miałam uspokoić moją ciekawość?
Po
wyłapaniu mojego spojrzenia przez panią Tori, kobieta od razu urwała
konwersacje ze swoim małżonkiem posyłając mi kolejny uśmiech. Czy coś się za
tym kryło?
Jeszcze trochę, a popadnę w
paranoje! Zacznę chyba chodzić na terapię.
-Wiemy Sakuro, że chcesz jak najszybciej
wrócić do Konohy, ale po drodzę musicie wstąpić w kilka miejsc.
Pan Oku doszedł do mnie za pomocą
swojej laski, która nie była mu tak naprawdę potrzebna. Radził sobie równie
dobrze bez niej.
-Nic się nie stało! Parę dni mnie przecież nie
zbawi, prawda?
I choć miałam, co do tego
mieszane uczucia, ale zdecydowanie dominował niepokój towarzyszący mi
nieustannie od dwóch tygodni.
***
Jeszcze tylko dwa dni i będę w Konoha. Tak
niewiele, a jednak dla mnie to ciągnąca się katorga. Serce jak i dusza usilnie
próbowały uciec od mojej eskorty i ruszyć wprost do upragnionego celu. Jednak
rozum i ciało wygrywało pozostając w tym miejscu, gdzie moi towarzysze. Mieli
coś do załatwienia, czego nie chcieli mi powiedzieć… Zresztą jak ostatnimi
czasy.
-Jutro rano wyruszamy, dziewczyny, więc się za
bardzo nie rozgościcie.- autorem słów oczywiście stał się Tsunagu, który po
krótkiej wymianie zdań był o wiele spokojniejszy. Niestety, wkurzanie mnie
stało się jego nowym zajęciem, a musiałam z nim jeszcze wytrzymać 48 godzin jak
nie więcej.
-Wiem, głupie nie jesteśmy!- warknęłam
odwracając się w stronę szarowłosego. Na jego twarzy zawisł perfidny i kpiący
uśmieszek, który jeszcze bardziej mnie rozzłościł.
-Kłócił bym się z tym, ale niech ci
będzie!- I gdyby nie ręka Taidy zapewne
trafiłby w przeciągu trzech sekund na najbliższą ścianę. Próbowałam uspokoić
nerwy, ale z marnym skutkiem. Tym bardziej, że muszę już od dobrych trzech dni
znosić jego ciągłe uwagi skierowane w moją strony.
-Spokojnie, on tak zawsze.- Zaraz obok mnie
doskoczył mój niebieskowłosy przyjaciel posyłając swój uśmiech, za którym na
pewno będę tęsknić.- Ja z Koede pójdę coś załatwić, a ty z Taidą załatw jakiś
hotel. Może później się przejdziemy, co Sakura?
Pokiwałam
głową z lekkim wahaniem.
Od kłótni z tygodnia jakoś
niepewnie czuję się sam na sam w jego towarzystwie. Kłamstwa i zdrada
(przynajmniej miałam wrażenie, że tak jest) przeciwko naszej przyjaźni była
jednym z głównych powodów mojej paniki i niepewności. Ale przynajmniej wiem
jedno: Aibo, choćby nie wiem jak się starał, nigdy nie ukryje swoich
przekrętów. A już na pewno nie przede mną!
Gdy
chłopak w końcu zniknął za zakrętem razem z szarowłosym, ruszyłyśmy na
poszukiwania, które skończyły się praktycznie po dwóch minutach.
-Trzeba ich jakoś poinformować.-
Momi wrzuciła jedynie plecak do naszego pokoju i wyszła ciągnąć za sobą również
mnie.- Ale najpierw coś na osłodzenie dnia. Fumei mówił, że w wiosce kraju
Lasów jest wspaniała cukiernia!- Mimika wnuczki pana Kibishiego od razu
nabrała radośniejszych rys, a drogę pokonywała w niewielkich podskokach.
-Ale zjemy tylko po kilka ciastek, a potem
szukamy Usono i tego… bęcwała.
Śmiać
mi się chciało z niezadowolonej miny blondynki. Jakbym chciała odebrać zabawkę
dziecku. Czyli typowa zagrywka Taidy, jeśli chodzi o słodycze.
-No niech ci będzie! W zamian ty stawiasz mi
dwa kawałki!- Nie mając innego wyjścia pokiwałam jedynie głową, co spowodowało
piski i skokach mojej przyjaciółki.
Gdy
skończyła w nadmiarze okazywać swój entuzjazm od razu ponowiła swoją wędrówkę
mocno ściskając mnie w nadgarstku. Zachichotałam jedynie cicho uświadamiając
się w pewnej sprawie.
-Ten
cały Fumei nie powiedział zapewne dokładniej gdzie znajduje się ta cukiernia.
Momi od
razu się odwróciła, a jej mina mówiła sama za siebie. Nie wiedziała gdzie iść! Spuściła
głowę próbując swoimi krótkimi, blond włosami zasłonić swoją twarz, na której
widniały lekkie rumieńce.
-Widocznie trzeba się będzie popytać.- Rozejrzałam
się w kółko doszukując jakiś tutejszych ludzi. W oczy rzuciła mi się grupka
mężczyzn, którzy na czołach mieli opaski przedstawiające klucz.- Może zapytajmy
ich.
-Nie jestem przekonana, co do tego pomysłu.-
Momi się lekko spięła widząc jak jeden z rosłych mężczyzn przypatrywał się nam.
-Co ja mam z tobą? Ja ich pójdę zapytać , a ty
tu poczekaj.- Odwróciłam się doszukując wcześniej wypatrzonej grupki, a
zostawiając spiętą i wystraszoną dziewczynę. Zniknęli! A odwróciłam od ich
wzrok tylko na parę sekund!
Rozejrzałam się dookoła próbując
ich odnaleźć. Wytężając mój zmysł wzroku odnalazłam ich skręcających między
jakieś budynki. Biegiem udałam się w pogoń na moje „ofiary”.
-… mają podobno ruszyć za tydzień z Konohy.-
Schowałam się za murkiem słysząc nazwę mojej osady. Wyciszyłam chakre i
skupiłam się na dialogu pomiędzy jakąś dwójką.- Jakiś ważny zwój do Suny mają donieść.
Oczywiście, szefunio sobie zażyczył, że musisz ich załatwić. Nie licząc
oczywiście tej laski.
Wzdrygnęłam
się lekko. Ktoś chce zabić shinobi z wioski?! W jakim celu i po co? Przecież
Konoha nie wszczęła z nikim wojny… chyba.
Szatyn,
do którego najprawdopodobniej były skierowane słowa pochwycił jakieś kartki od
mówcy. Pooglądał przez krótką chwilę zawartość owych papierów, po czym używając
zapalniczki spalił dowody.
To
musiała być coś ważnego, skoro z tych świstków tylko popiół został. W końcu, po
co tłukli by się po jakiś uliczkach. Na pewno nie na przyjacielskie pogawędki.
-Czyli ją mam zostawić? Jak dla mnie to bez
sensu.
Jego kolega skinął głową i
zabierając zapalniczkę podpalił sobie papierosa.
-I tak
wcześniej czy później zginie. Ale nie będę przeciwstawiać się JEMU. Wolę nie narażać się Akumu.
Akumu?! Co to lub kto to jest
Akumu?! Zapewne kolejna organizacja lub przestępca. A myślałam, że po wojnie w
końcu zapanuje należyty ład i porządek.
-To nie nasza sprawa, co planuje rada. My
tylko wykonujemy rozkazy i nic poza tym.
Od razu się wycofałam widząc jak
grupka kieruje się w celu wydostania z zakamarka. Biegiem doszłam tylko do Taidy,
która stała lekko spanikowana.
-I co dowiedziałaś się, gdzie jest kawiarnia?
Dużo ludzi, co nie?
Zapomniałam! Taida boi się
nieznajomych tłumów nie mówiąc nic o ludziach, a ja jej kazałam tutaj czekać.
Fobii ma więcej niż lat. Trzeba by było ją kiedyś dać na jakieś leczenie, ale
to moim problemem już (chyba) nie jest!
Nie czekając dłużej podeszłam do
jakiś małych dzieci, które o dziwo szybko pokazały mi drogę do ciastkarni,
gdzie oczywiście zaciągnęłam moją przyjaciółkę nerwowo spoglądającą na ludzi
wokół siebie.
***
Już od dobrej godziny szliśmy po
parku na obrzeżach wioski. Za mną i Aibo maszerowała Momi, którą oczywiście
musiałam zaciągnąć na ten spacer. Czy już mówiłam, dlaczego boje się być z nim
sam na sam? Choć ten strach może się wydawać dla większości głupi nie
potrafiłam inaczej. Może faktycznie w Konocha powinnam odwiedzić najbliższego
psychologa?
Moja głowa w tym momencie
przypominała odtwarzacz filmów. Wszystkie obrazy przedstawiały tajemniczą
teczkę, za to w tle leciała rozmowa z zaułku. Miałam przeczucie, że te
wszystkie sprawy mają coś wspólnego. Może to te całe Akumu zlikwidowało Takę!
-Tak, to na pewno oni!- krzyknęłam niezbyt
świadoma. Po tym spotkałam oczywiście zdziwione spojrzenia moich towarzyszy.
Moją odpowiedzią był mój typowy -do takich sytuacji- uśmiech.
-Sakura, dobrze się czujesz?- troskliwy głos
niebieskookiego sprowadził mnie ostatecznie na ziemie.- Ostatnio jakaś taka
zamulona chodzisz. Już nie wspominając o tym, że bywałaś bardziej rozmowna niż
teraz.
-Przeprasza. Po prostu zastanawiam się, jak
bardzo się zmieniło w Konoha.- każde następne wypowiedziane słowo zniżało się o
pół tonu…
Kłamałam. Definitywnie kłamałam.
Cały czas miałam w głowie ten skrawek papieru, przez co wioska schodziła na
drugi plan. Nie potrafiłam przestać o tym myśleć. Jeszcze dochodziła sprawa
tych typków.
-Jeszcze dwa dni i będziesz w domu. Kiedy masz
zamiar nas odwiedzić?- Aibo zawiesił mi swoją rękę na szyj uśmiechając się
przyjaźnie.
-Nawet tam nie doszłam, a ty już mnie o takie
rzeczy pytasz. Już chcesz się mnie pozbyć?
Niepochamowana salwa śmiechu
rozniosła się po zakątkach parku. Trzeba pamiętać takie chwile, bo więcej mogą
się nie powtórzyć. Aż szkoda było mi ich zostawiać. Może i z czasem czułam się
coraz bardziej obco, ale jednak coś trzymało mnie w Ki.
Kątem oka spoglądałam na Taidę,
która ze strachem w oczach utkwiła wzrok na Usono. Miałam się niepokoić czy
raczej to uznać za chwilowy stan?
Jednak postanowiłam zadać pewne
pytanie, które cały czas za mną się ciągnęło od rozmowy mieszkańców wioski
Klucza.
-Wiecie coś może o Akumu?- Nie
spuściłam wzroku z Momi, ale kusiło mnie by spojrzeć na Aibo. Jednak poczułam
jego spięcie. Brązowooka jedynie zniżyła głowę biorąc za cel obserwacji własne
buty.
Wiedziałam, że to będzie wydawać
się podejrzane. Tym bardziej, że byłam święcie przekonana, że Usono nie był ze
mną szczery. Co do Taidy nie miałam takiego problemu, co nie wykluczało jej z
pola podejrzanych. Ale w obecnej sytuacji nie potrafiłam się powstrzymać i nie
zadać tego pytania. I domyślałam się, że zapewne niczego się od nich nie
dowiem.
-Słyszałem, że to jest jakaś mała grupka
przestępcza. Nie wiadomo, do czego dążą, kto jest ich przywódcą ani gdzie
mieści się ich główna siedziba. Nic o nich nie wiadomo!- jak dotąd radosny głos
raptownie zmienił się na obojętny, a nawet chłodny. Niebieskie tęczówki
skierowane na drogę przed sobą usilnie próbowały uniknąć mojego wzroku.
Dużo mi to nie wniosło!
Potrzebuje więcej informacji! Mam wrażenie, że od wie więcej, ale z pewnych
względów nie chce mi powiedzieć. I jak tu o tym nie myśleć skoro nie ważne
gdzie pójdziesz będzie się to za tobą ciągnęło jak smród po gaciach.
Jak tylko wrócę do wioski muszę
zrobić wszystko by uzyskać odpowiedzi na każde pytanie! I nic mnie przed tym nie
powstrzyma!
***
Przez dwa dni między naszą
czwórką panowała cisza, z którą nigdy nie miałam okazji się spotkać. Nawet
Usono stał się małomówny i zamknięty w sobie. Tsunagu kroczył z przodu przekręcając,
co chwilę mapę, a Taida tylko od czasu do czasu coś do mnie powiedziała. Jak
zawsze chodziło jej tylko o słodycze.
Głęboko w sobie odczuwałam
ogromną radość. Serce się rwało by pobiec do Konohy i wszystkich wyściskać.
Powiedzieć im jak bardzo mi ich brakowało. Jak za nimi bardzo tęskniłam. I ten
błogi stan stawał się coraz to silniejszy za każdym poznanym drzewem, krzakiem,
a z czasem nawet górą.
Uśmiech gościł na mojej twarzy, a
atmosfera o dziwo mi nie przeszkadzała. Tyle rzeczy mnie zapewne ominęło!
Przede wszystkim muszę pójść do Naruto. W końcu to z nim byłam najbardziej związana,
zwłaszcza po JEGO odejściu. I to jemu najwięcej zawdzięczam
Poczułam łokieć Momi na swoim
biodrze, która ręką wskazywała mi główną bramę Konohy. Z radości prawie nie
podskoczyłam, ale znacznie przyśpieszyłam tępa. Widząc górę Hokage wspomnienia
wracały. Najbardziej skupiłam się jednak na szóstej twarzy, która przypominała
wizerunek Uzumakiego. To był znak, że spełnił jedno ze swoich marzeń.
Z mojej krtani wydobył się szept
ze zdaniem, które napawało mnie nadzieją i niesamowitym błogim stanem:
-Nareszcie jestem w domu!
WAŻNE: W tytule pojawia się Koszmar z dużej litery. Jest to zaplanowane,
gdyż akumu (z jap.) oznacza właśnie koszmar. Proszę zwrócić na to uwagę i nie
mieć wątpliwości, co do złego zapisu tytułu.
OD AUTORKI: Przed niedzielą! Pochwale się, że dziś byłam na
JAPOŃSKICH OKRĘTACH. Są w Gdyni, więc czemu nie skorzystać i chociaż wymienić
dosłownie dwa słowa z Japończykami. I nawet nie doskwierał mi ból nóg od prawie
dwugodzinnego szukania tych statków. Z radość szybko zaczęłam pisać tą notkę.
Co to tego chaptera jestem zawiedziona
jakością końcówki i w niewielkim stopniu pożegnania, rozmowy w zaułku… ogóle
wszystkiego. Nie wyszła mi, ale postaram się następną napisać o wiele lepiej.
Poza tym śpieszyłam się, bo jutro wyjeżdżam <po raz kolejny> na działkę i
wrócę późno w niedziele, dlatego większą część notki napisałam wczoraj, a dziś
napisałam tylko jedną stronę. W każdym bądź razie życzę wam udanych dwóch
tygodni sierpnia i przepraszam, że wszystkie błędy i nieścisłości, jakie tu
znajdziecie. A co do następnej notki nie wiem, kiedy będzie, ale za dwa
tygodnie na pewno. Pozdrawiam i do zobaczyska ludzie!
Cud, miód, malina... :)
OdpowiedzUsuńDobrze piszesz, więcej wiary w siebie :D
OdpowiedzUsuńSakura wreszcie w Konosze! A te wszystkie tajemnice mega trzymają w napięciu...
Pozdrawiam
Megu